Jakiś czas temu moja koleżanka Gosia, która jest muzykiem i gra w orkiestrze naszej Podlaskiej Opery poznała panią Elżbietę Małanicz-Onoszko i jej metodę nauki gry na pianinie przeznaczoną dla dzieci niepełnosprawnych. Gosia się zachwyciła i postanowiła poznać lepiej tę metodę i nią pracować. Znalazła kilkoro chętnych rodziców i dzieci i zaczęła swoją charytatywną pracę. Ja początkowo nie byłam tym zainteresowana bo wydawało mi się, że Jędrek za słabo funkcjonuje, by miało to jakiś sens. Ale jakiś czas temu Gosia wyraziła ochotę, że chciałaby spróbować popracować z Jędrkiem. Więc miesiąc temu zaczęliśmy. Wczoraj byliśmy trzeci raz. Tym razem była pani Małanicz-Onoszko, która co jakiś czas przyjeżdża na konsultacje. Obserwowała Jędrka, "zapoznawała" się z nim i mówiła, co robić. Na początku byłam z lekka zestresowana. Jędrek zresztą też. Zaczął grzebać w pupie, ślinić się - nie ma co ukrywać, taki też bywa widok dziecka upośledzonego. Potem wyraźnie pokazywał, że nie umie odróżniać kolorów itp itd. Tylko czekałam, kiedy pani powie "A na co Pani liczy z tym dzieckiem?". Ale nie, pani Elżbieta zmodyfikowała zadania, zagrała z Jędrkiem i zaśpiewała Panie Janie i powiedziała, żeby się nie poddawać.
Bardzo lubię, jak ktoś nie skreśla mojego dziecka i jak ktoś potrafi coś z nim robić. Nie za bardzo tylko lubię, jak ktoś mi mówi, że mam się nie poddawać, walczyć, robić to, czy tamto. Wtedy mam ochotę krzyczeć: "Dajcie mi spokój. Jak jesteś taki mądry, to pokaż jak to robić, to, co mi tak pięknie radzisz". Ale na szczęście pani Elżbieta miała tyle wyczucia, by za mocno mi nie radzić. Trochę co prawda poszła w stronę: "Miałam kiedyś niemówiące 10 letnie dziecko, które dzięki tej metodzie zaczęło mówić", a ja na takie teksty źle reaguje. Mam dość wzbudzania we mnie nadziei, nierealistycznych marzeń. Z drugiej strony chciałabym mieć jeszcze jakąś energię, nie być całkowitą rezygnacją. Jak to połączyć - akceptację tego co jest z nadzieją i siłą na drobne zmiany?
A Jędrek był bardzo zadowolony z zajęć. Gdy w którymś momencie odszedł od pianina, za moment sam wrócił i chciał razem grać. No i teraz powtarzamy: "Pa-nie Ja-nie Pa-nie Ja-nie" :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Będzie dobrze
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nigdy nie wiadomo co i kiedy i jak ''zaskoczy''. U nas z pewnością muzyka działa bardzo pozytywnie na Roberta.W momencie kiedy czuje się zdenerwowany sam idzie do komputera i puszcza sobie piosenki, które działają na niego relaksująco.Obecnie śpiewa i uczy się sam różnych tekstów.Ostatnio przeżył w szkole bardzo trudne chwile, kiedy został oskarżony o demoralizację.Straszony przez panią pedagog sądem,wpierw płakał, później bardzo krzyczał a kolejnym etapem była nauka piosenki ''Małgośka'' Maryli Rodowicz. Śpiewając jej tekst troszkę zapomniał o swojej krzywdzie.Myślę,że Robert sam czuje co może mu pomóc, jakoś intuicyjnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Haniu z Ustronia;)
Jeszcze jedno: 12 maja w Cieszynie odbędzie się Konferencja Naukowa z udziałem gości zagranicznych.Temat; PRZESTRZEŃ AUTYZMU.Szczegółowy plan jest na stronie zpswr Cieszyn.
OdpowiedzUsuń