wtorek, 4 listopada 2014

Kto ma prawo do szczęścia?

W przeciągu ostatnich dwóch lat (a może nawet kilka miesięcy dłużej) zdarza mi się czasem czuć się szczęśliwą. Nie notorycznie, ale od czasu do czasu. Mam takie chwile, dni a nawet okresy. Poczucie szczęścia wydaje mi się wtedy takie oczywiste, namacalne, naturalne. Z drugiej strony nie do końca daję sobie do niego prawo. Czy ja mogę? Czy mając niepełnosprawne dziecko to możliwe? Może ja siebie i innych oszukuję? A jeśli nie, to czy to jest w porządku wobec innych rodziców, którzy cierpią? Takie głupie myśli. Stereotyp nieszczęśliwego  rodzica dziecka niepełnosprawnego jest bardzo silny w społeczeństwie i w nas rodzicach. Nie zamierzam nawracać społeczeństwa, ale siebie bym chciała. Chciałabym móc dać sobie prawo do szczęścia, tak w pełni, bez żadnych durnych wyrzutów sumienia. Dziś znalazłam kolejny argument za. Przecież zdarza mi się to tylko czasami i nie trwa wiecznie. Więc grzechem jest nie skorzystać i marnować te chwile na całkiem durne wątpliwości.

Pamiętaj o tym, Haniu, następnym razem, jak ci się trafi jak ślepej kurze ziarno.

6 komentarzy:

  1. Rozumiem o czym myslisz, to taka typowo polska martyrologia. Rozumiem tez ze ciezko sie od tego uwolnic, ale widze ze w dobrym kierunku idziesz :)
    Pamietaj ze masz byc dla siebie dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne te posty!DZIĘKI ZA NIE,takie wyważone, z właściwym DYSTANSEM,MĄDROŚCIĄ,LĘKIEM ALE I NADZIEJĄ :)Robert ma 19 lat i wciąż pracuję nad swoimi nastrojami,radościami I SMUTKAMI.Bardzo lubię książkę Phila Bosmansa ''Żyć każdym dniem''. Codziennie czytam jedna kartkę i to pomaga mi poukładać pewne myśli.Wczoraj miał takie słowa na 4 listopada"Jesteś stworzony tu dla radości.Nie jesteś tu po to,by chodzić ze strapionym obliczem i obrażonym,mściwym sercem.Jesteś stworzony dla radości."To tylko część tekstu.POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, Dziewczyny :-)

    Tak na rozum, to ja to wszystko wiem. Żeby tak jeszcze to dobrze czuć.

    Carpe diem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale argument! :) Przekonałaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uważam, że jak jest z czego się cieszyć to trzeba to robić :).
    Tak jak i u Ciebie początki były najgorsze. Lęk i brak nadziei, a teraz i Twój synek i moi chłopcy robią postępy i trzeba się z tego cieszyć. Nie wszyscy mają to dane. Nasza radość powinna innym dawać nadzieję i pokazywać że warto pracować z dzieckiem, że warto się starać. My nigdy przecież nie zapomnimy i tak tych dni w których było nam bardzo trudno, ale to za nami. Owszem... każdego dnia boję się by znowu nie wróciło to co przeżywałam gdy traciłam dzieci, traciłam z nimi kontakt. Ale jakbym tylko o tym myślała nie mogłabym pomóc dzieciom. Wręcz przeciwnie zaszkodziłabym im. Dlatego odrobina radości z naszej strony nie zaszkodzi :)
    Ja się cieszę ze wszystkiego co mi daje radość, zwłaszcza jeśli dotyczy to moich dzieci.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie "można". Trzeba. Ja się cieszę. Ze wszystkiego, z czego się da. Z drobnych przyjemności, maleńkich sukcesów, przyjaźni, miłości, pogody, wycieczki. Mój autystyczny syn ma już 13 lat. Jest najpogodniejszym autystykiem jakiego znam :) Mam też drugiego syna z nieco mniejszymi problemami, z niepełnosprawnością ruchową. Do niedawna wychowywałam dzieci sama. Mąż odszedł 7 lat temu. Czyli wesoło zasadniczo nie było :) Teraz budujemy, nie bez trudności nową patchworkową rodzinę. Cały ten czas pracowałam, wcześniej studiowałam zaocznie. Nie miałam wyboru. Nigdy nie chciałam wyglądać, ani czuć się jak znękana życiem stara kobieta... W pracy, na studiach bardzo często spotykam się ze zdziwieniem, zaskoczeniem, niedowierzaniem... masz niepełnosprawne dziecko? Ty? A taka radosna jesteś, taka pełna energii.... Kto mi zabroni cieszyć się tym, co dobrego daje los. jak już naprawdę jest źle....to może mało etyczne, ale myślę o tych, których ten los naprawdę ciężko doświadcza. Mój syn nie cierpi bólu, nie leży bez sił przykuty do łóżka, nie umiera na nieuleczalną chorobę, która odbiera nadzieję dzień po dniu. Patrzę na przystojniaka i wiem, że mam całe mnóstwo powodów do radości. :)

    OdpowiedzUsuń

I minął kolejny rok

 Koniec roku skłania do podsumowań, więc opowiem, co u nas. W lipcu Jędrek skończył 20 lat. Tamten rok szkolny był największym koszmarem w n...