Ostatnio mam kontakt ze "świeżymi" rodzicami autystów. Widzę, jak cierpią, jak bardzo ich to boli. Nie potrafię ich sensownie pocieszać. Bo co mam powiedzieć? Że minie? Nie minie. Że ich przypadek lżejszy jak Jędrka? Jeśli nawet, co to za pocieszenie. Że z czasem ten ból będzie lżejszy? Będzie, ale dalej nie będzie lekko. Bo życie z autystą łatwe nie jest.
A na dodatek nie powiedziane, że to będzie ich jedyny problem. Mnie dopadły kolejne problemy wagi ciężkiej i szczerze mówiąc powaliły na kilka dni. Trochę się już co prawda podniosłam, ale że wiem, że to nie koniec problemu, to nie wiem, na jak długo. Przez 2-3 dni miałam stan chyba depresyjny. Siedziałam albo leżałam, łzy mi same ciekły, a ja wstawałam tylko jak musiałam. I w zasadzie mało co poza moim problemem było w stanie mnie wzruszyć. I tak się zastanawiałam: No co jeszcze? I jak długo ja to wytrzymam? Ile człowiek jest w stanie znieść? Gdzie jest moja granica? Więc tak sobie cierpiałam, skupiona na moim cierpieniu i wiedziałam, że nikt nie jest w stanie mi pomóc. Można przytulić, dobre słowo rzec, ale przecierpieć i tak trzeba samemu.
Jędrek ostatnimi czasy fajny. Choć łobuzuje i zamęcza nas swoją fiksacją z wodą. Czasem bywa to mocno wkurzające bo nie ma czego się napić. Gałgani też w inny sposób. Dziś na podwórku wyrwał mi się i nie słuchając mojego wołania wpakował się w środek kałuży, po kostki. Bardzo go to cieszyło. Mnie zupełnie nie. Po powrocie do domu, Jędrek dalej wniebowzięty, ja wkurzona. Ale i tak skończyło się tym, że Jędrek z Piotrkiem tak się zaśmiewali, że mnie przekabacili i dołączyłam do nich, do akcji łaskotania Jędrka.
W szkole - pani nieobecna przez kolejne 3 tygodnie. Mamy na szczęście zastępstwo z inną fajną panią, panią Anią. Dziś Jędrek miał pierwsze lekcje z nią i było dobrze.
W następnym tygodniu ma przyjechać do nas pani Magdalena Kaźmierczak, specjalista PECS. W ogóle następny tydzień mamy pod znakiem PECS i mamy nadzieję, że będzie to oznaczało pozytywne zmiany w życiu Jędrka i z Jędrkiem. Szkoda tylko, że nie będzie naszej pani, ale cóż, choroba ma w nosie nasze plany, nic na to nie poradzimy.
Andrzej mówi, żebym napisała, że z Jędrka jest niezły komediant. Dziś zaczął mu lamentować, po prostu żal i rozpacz w oczach, po czym momentalnie zmienił minę na wielce zadowoloną widząc "wyczarowaną" przez ojca butelczynę herbatki Nestea.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
To fakt,życie z autysta łatwe nie jest a zwłaszcza z nastolatkiem autystycznym.Wszystkie dodatkowe problemy dobijają,też to przechodziłam i cierpiałam pytając ile jeszcze potrafię znieść?!Wtedy i teraz przynosi mi ukojenie cicha modlitwa i wiara,że Bóg dał i nadal będzie mi dawał siły i mądrość.Natrafiłam na tekst w Biblii o dzielnej kobiecie,bardzo do mnie przemówił.Bardzo Dziękuję za ten blog i ciekawe przemyślenia.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBożeno
OdpowiedzUsuńPodaj namiary na ten fragment. Kto wie, moze komus się przyda.