Najchętniej bym milczała, ale kronikarska uczciwość i rzetelność nakazuje mi zapisać i te trudne, całkiem nie happy chwile z naszego życia. Nie jest nam dobrze. Jędrek, który w domu jest całkiem pogodny i fajny, w szkole i na niektórych zajęciach wyciąga pazury. Gdy coś jest nie po jego myśli, gdy nie ma ochoty współpracować lub gdy nie może się skomunikować, rzuca się z pazurami na ludzi. To naprawdę nie jest fajne. Szczerze mówiąc - przerażające.
Doszliśmy do wniosku, że szkoła go przerosła, że miał za dużo lekcji, za dużo zmian, za dużo nauczycieli. No i zaczął reagować agresją. A jak już wpadł w ten schemat, to ciężko z tego wyjść. Na razie wozimy go do szkoły na mniejszą liczbę lekcji i tylko z jego główną panią. I zawsze jesteśmy za drzwiami by móc pomóc w razie większej furii. Pani Agnieszka jest niestety niejednokrotnie podrapana, ale większych awantur w szkole od wtorku, od kiedy czatujemy na korytarzu nie było. Po prostu, gdy pani widziała, że Jędrek jest na krawędzi, to go nam wyprowadzała.
W czwartek byłam na rewalidacji z Jędrkiem u pani Agnieszki. Pięknie pani sobie z nim radzi i on, jak na niego całkiem nieźle współpracował. Ech, gdyby nie te ataki agresji...
Wczoraj przyszedł do nas od domu na bardzo długą konsultację pan - specjalista od komunikacji alternatywnej. Według niego (i nas) Jędrka trudne zachowania w dużej mierze wynikają z niemożności komunikacji. Na razie pan nam dużo mówił teoretycznie. A my chcemy i to jak najszybciej wprowadzić w Jędrka życie komunikację obrazkową - PCS. Jest to sprzeczne z metodą Wianeckiej, którą pracowaliśmy do tej pory, ale my jesteśmy już zdesperowani. Uważamy, że zanim Jędrek zacznie się komunikować mową, to my wszyscy trafimy do wariatkowa, a jego frustracja sięgnie zenitu. Ja się boję, że jego niemoc komunikacyjna jest tak duża, że tu i PCS nie pomogą. Ale trzeba spróbować.
Byliśmy dziś na drugich zajęciach u pani logopedy, pani Gosi. Piękne zajęcia by były, gdyby Jędrek wytrzymał do końca bez złoszczenia się. Może następnym razem wytrzyma. Pani fajnie stosowała i system żetonowy i plan, i PCS i kartę zachowań właściwych i niewłaściwych, i na dodatek była przy tym bardzo naturalna (będę szczera, ja miałam dużą rezerwę do wszystkich tych wynalazków i dopiero zaczynam je doceniać).
Głupio mi trochę opisywać, gdzie na jakich zajęciach byliśmy i co ja o nich sądzę, bo ostatnio od 3 nowych terapeutów się dowiedziałam, że czytali (przeglądali) naszego bloga. Z jednej strony to dobre, bo mogą lepiej poznać Jędrka, choć przeze mnie, z drugiej strony może lepiej by było, gdyby nie czytali, co tam upierdliwa mamusia sądzi (mam taką opinię w Piotra szkole, zasłużoną zresztą i jestem z niej dumna;). Przy okazji uświadomiło mi to, że moje filmiki na blogu, gdy Jędrek fajnie współpracuje są bardzo mylące dla terapeutów. Bo Jędrek jest jak mutysta, o których mówił nam pan Andrzej, którzy w szkole nie wyduszą z siebie słowa (dosłownie!), a za bramką szkoły normalnie rozmawiają (nie miałam pojęcia, że jest taka choroba). No wiec z Jędrkiem jest trochę podobnie, ze mną robi cuda wianki, a z innymi - zero, poziom 3 latka.
Chodzimy znowu na zajęcia grupowe metodą Weroniki Sherborne (jednak się dostaliśmy:). Fajnie Jędrek się zachowywał na tych zajęciach w piątek. To już nie ten Jędrek co na zajęciach 2 czy 3 lata temu. Jakieś tam postępy jednak zrobił.
Fajnie też jest na basenie i konikach. A na SI, i owszem było fajnie, ale i tam Jędrek próbował walczyć. Dobrze, że pan Kamil był przygotowany (wiedział o tych "atakach" Jędrka, wyszedł podrapany, ale zwycięski i mam nadzieję, że odkryje jakąś metodę na Jędrka do zastosowania również gdzie indziej. Tak, żebym nie musiała się stresować, że Jędrek znowu podrapie E. (niestety zrobił to w piątek). Strasznie mnie to zmartwiło bo E. dostała za niewinność, za to, że nie potrafi czytać w Jędrka myślach.
Jestem zdołowana, czarno widzę przyszłość i to nie tylko tą najbliższą. Bo nasz miły fajny Jędrek czasem zamienia się w potwora. I w zasadzie nikt nam za bardzo nie potrafi pomóc. Andrzej mówi, żebym nie zamartwiała się tym, co będzie kiedyś. Pewnie ma rację, dość mamy smutków teraz by brać sobie na głowę i te przyszłe.
No więc poszłam sobie wieczorem na koncert pana Jacka Bończyka i trochę mi lepiej. Polecam.
PS. E. powiedziała mi, że odniosła wrażenie czytając mojego bloga, że moje życie to taka amplituda stanów wysokich i niskich. Dokładnie tak, w zależności od tego, jak funkcjonuje Jędrek, jak nam się układa z jego terapiami itd. Ech niezbyt to dobre dla mojego zdrowia psychicznego.
niedziela, 9 października 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz