Praca w domu idzie nam ostatnio dobrze, a jednak gdzieś czasem tracę cierpliwość. Jędrek bowiem miewa takie problemy, że gdy sobie uśwadamiam, że to już prawie 6 latek, to ręcę i nogi opadają i co najgorsze tracę cierpliwość. Moja dobra rada dla samej siebie: nie myśleć za daleko do przodu, cieszyć się każdym drobnym krokiem.
A dziś pracowało nam się fajnie. Ostatnio ćwiczymy robienie zadań na odległość. Tzn. kładę mu jakieś rzeczy na podłodze, a on ma brać inne ze stołu, zrobić parę kroków i odpowiednio dokładać. Robimy tak rzeczy banalne, które Jędrek dawno temu robił, ale chodzi o jego samodzielność. By zrobił coś sam, bez popychania, wspomagania go dotykiem. I to jest dopiero problem. Doszliśmy do tego, że wystarczy, że idę za nim, jestem obok (bez dotykania go), to zrobi, a jak całkiem sam, to problem. Stanie przed tym, co trzeba i stoi, i zgiąć się nie może. Dziś najpierw uzupełniał puzzle piankowe z cyframi, to robił sam. Ale już, żeby dołożyć kartki z cyframi do odpowiedniego puzzla, to już musiałam podchodzić do niego. Potem dokładał kartki z narysowanymi gwiazdkami. Bardzo ładnie dokładał, nic mu nie liczyłam, czytałam, brał kartkę, na której było narysowanych sześć gwiazdek i dokładał do puzzla 6, no ale ja musiałam iść za nim (nic go nie dotykałam, nie naprowadzałam, ale być musiałam). Potem po przerwie spróbowałam przełamać go, by sam dokładał kartki z cyframi do tych piankowych. Zaczęłam od 1 na 1 (a kiedyś tak się wściekłam na terapeutę, gdy nam to zaproponował;) Poszło! To dorzuciłam 2, a potem kolejne 3 a potem kolejne. I poszło:) Ale raczej nie mam złudzeń, że to już przełom, że z innymi przykładami nie będzie problemu. Ale fajnie, że się udało dziś.
Układaliśmy też drewniane pojazdy z kawałków. Oczywiście chciałam by robił to samodzielnie, ale to nam nie wychodziło. Generalnie układanie puzzli, czy obrazków z kawałków stanowi dla Jędrka duży problem. Nie mam pojęcia, czy on nie widzi, czy tak bardzo mu to wisi.
Próbowaliśmy też trochę pisać na tablicy, ale tu też potrzeba jeszcze dużo pracy. Prawie każde zadanie wymaga by z Jędrkiem wielokrotnie ćwiczyć. Wszystko trzeba ćwiczyć, a jednocześnie wszystkiego się nie da. A więc łapię się raz tego, raz tamtego. Zastanawiam się, czy nie powinnam skupić się na 1-2-3 rzeczach, wtedy może mielibyśmy szansę, by to wyćwiczyć. Ale to ma swoje minusy. Brak mi działania, postępowania zorganizowanego.
Poza tym stawiałam dziś z Jędrkiem stempelki (mieliśmy takie stare z Bobem Budowniczym) i bardzo go to cieszyło, bawiło. Pokazywał mi chętnie, kto jest kto. No ale sam to jeszcze takiego stempelka nie przystawi (fakt, że poduszka z tuszem wyschnięta, trzeba bardzo mocno naciskać). Ale taką miał radość z tego, ze chyba zainwestuję w jakieś stempelki.
niedziela, 9 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz