środa, 11 listopada 2009
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Okazuje się, że czasem złe wiadomości zamieniają się w dobre. Na początku miesiąca nasza warszawska terapeutka powiedziała nam, że nie będziemy mieć zajęć w dwa listopadowe piątki. Bardzo mnie to zmartwiło bo zależy mi na regularnych zajęciach (widzę ich sens! Każde zajęcia przynoszą coś nowego, dobrego i tylko żałuję, że ta Warszawa tak daleko). Ale cóż, tak wypadło. Potem okazało się, że przełożono nam zajęcia z Weroniki i to akurat na te dwa piątki. To już trochę mnie pocieszyło. A dziś dzwoniła Asia i okazało się, że w związku ze zmianą planów mogliśmy się umówić na 4 zajęcia (6h) w następną środę i czwartek. Czasem myślę, że to Pan Bóg mi zsyła takie podarki, na pocieszenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz