Nabieramy wprawy w sekwencji. Idzie nam coraz lepiej. Generalnie
podoba mi się ten zestaw ćwiczeń i Jędrkowi chyba też. To, czego
nie lubi to stymulacji twarzy różnymi materiałami, np. watką lub
piórkiem i wstępnych ćwiczeń logopedycznych (np. wysuwania
języka). Ale kto wie, może z czasem się przekona. Inne zadania
lubi, niektóre nawet bardzo (zwłaszcza bujanie w kocu, kręcenie w
worku).
Robiliśmy też dziś duże zadanie z serii zadań edukacyjnych
(to od naszej terapeutki z Warszawy, gdzie pracujemy metodą
Wianeckiej). Układaliśmy historyjkę obrazkową (z 10 obrazków,
więc długą). Jędrek podawał obrazki, napisy (bo to, że sam
czyta już chyba pisałam), podpisywał obrazki napisami, układał
historyjkę z obrazków, z napisów, przepisywał napisy z moim
wsparciem czy uciskiem. I próbowaliśmy mówić, powtarzać. Za
wiele nie jest jeszcze w stanie,ale już coś próbuje. Ładnie mu
wychodzi KA, BA, MA, DA, dziś fajnie wyszło GO. Ale zniknęło nam
WA i za nic nie mogę go wydusić. Próbowałam przekupić sokiem.
Uparłam się, że jak nie powie Wa (które przecież mówił bez
problemu), to nie dostanie soku. I walczymy, i nerwy sobie zżeramy.
Ale nie mam się już jak wycofać.
A zadanie to robiliśmy z przerwami i z nagradzaniem cukierkiem po
każdej większej części. Kiedyś byłam przeciwniczką nagród
jedzeniowych, teraz się łamię. Zaczęło się od tego, że do
koników przekonaliśmy Jędrka w znacznej mierze dzięki cukierkom.
Teraz, gdy robię z nim zadanie edukacyjne w domu i on strasznie
protestuje, to gdy obiecuję (i pokazuję) mu cukierka, to znacznie
mniej protestuje, szybciej robi – widać, że jest zmotywowany, że
to działa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz