Dziś mam się zdecydowanie lepiej. Wczoraj zafundowałam sobie terapeutyczne spotkanie z koleżanką i najwyraźniej działa. Nie wiem, co prawda czy uleczyliśmy przyczynę, czy tylko znieczuliliśmy problem tymczasowo.
Bardzo trudno jest zobaczyć problem. Na jedną prostą scenkę dwoje ludzi patrzy i każdy inaczej widzi, co innego zobaczy, opowie. A co dopiero zobaczyć swój duży złożony problem. Dlatego tak trudno mi nawet tylko zorientować się, dostrzec naszą rzeczywistość. A co dopiero dogrzebać się do przyczyn, zależności, przewidzieć skutki. Ale zanim zacznę po omacku działać, chcę się skupić na tym. Nie chcę już robić aby robić, na oślep, aby więcej, co mi kto zaleci. Nie chcę już usypiać wyrzutów sumienia pracą-terapią. Nie chcę chować się przed spojrzeniem rzeczywistości w oczy.
Przez 5 lat uciekałam w terapię mając nadzieję, że za jakiś czas stan Jędrka będzie taki, że będę mogła zmierzyć się z rzeczywistością. Co jakiś czas musiałam rezygnować z pewnych ambicji-nadziei. Schodziłam w dół i w dół, aż zeszłam prawie już chyba tak, że niżej nie ma dokąd. Wtedy się na parę miesięcy oderwałam, powierzyłam Jędrka terapeutom w Ośrodku a sama zajęłam się sobą. Nie, nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Myślę sobie, że mój organizm jest mądry i wie, ile jest w stanie znieść i że potrzebuje regeneracji. Nawet mi się wydawało, że już odpoczęłam, że już mam siły na coś nowego. Tak, ale niezwiązanego z Jędrkiem i terapią. W momencie, gdy usłyszałam w Ośrodku: "pół roku minęło, odpoczęliście, pora wziąć się do roboty" wpadłam w doła, panikę i w końcu w bunt. Nie, jeszcze nie. Nie jestem gotowa. Więc powoli i uważnie, przyglądając się mocno, czy to, co robię jest w zgodzie ze mną. Nie, nie zafunduję sobie kolejnej męczarni "dla dobra dziecka". Bo to wcale nie będzie dla niego dobre, jak to będzie dla mnie męczarnią.
Nie, nie postawię terapii czy leczenia ponad komfort i poczucie bezpieczeństwa Jędrka. To nic, że on się zachowuje jak dziki. To nic, że jest jednym z najgorzej funkcjonujących dzieci w Ośrodku. To nic, że nic nie robi i wygląda na, że okopuje się w tym swoim "dajcie mi święty spokój", a chciałoby się, żeby się włączał jak inne dzieci. To nic, że ma tyle autostymulacji, że czasem wygląda na kompletnego świra. On oprócz swoich dużych ograniczeń wynikających z autyzmu, przeszedł ciężką traumę w ubiegłym roku w szkole. Doświadczył też zbyt wiele terapii na siłę, ponad jego możliwości przyjmowania.
Nie, nie spieszmy się. Powolutku. Szukajmy tego, co sprawia mu przyjemność. Wciągajmy drobnymi sukcesami. Na szczęście w Ośrodku to rozumieją. Dostałam ostatnio dwie pozytywne informacje. Że ładnie współpracował podczas stymulacji sensorycznej. Że współpracował przez całe zajęcia plastyczne. I tego się trzymajmy, tych drobnych kroczków. Taki jest Jędrek. W całości jego stan zasmuca i przygnębia i może niezbyt dobrze rokuje. Ale jak nie przymierzymy go na naszych oczekiwań, to możemy się cieszyć drobiazgami. Przede wszystkim chcę próbować rozumieć Jędrka, a nie go naginać do tego, co powinno, co chciałoby się, żeby by było.
Jędrek jest rybka, ale nie złota, co spełnia nasze życzenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Masz calkowita racje! Moja corcia rowniez w zerowce przymuszana byla do wielu rzeczy wbrew sobie, co sprawilo, ze calkowicie zamknela sie w sobie, stracila zaufanie do ludzi, stala sie agresywna. W obecnej szkole wychodza z zalozenia, ze najpierw nalezy odbudowac w niej poczucie bezpieczenstwa( juz udalo sie), uspolecznic a na koncu edukowac... Wedlug nich dzieci z autyzmem sa wyjatkowo wrazliwe i nie wolno za bardzo nalegac bo wycofaja sie. Jest to ich wewnetrzna sprawdzona metoda. Nauczyli czytac i pisac chlopca z autyzmem z ktorym praktycznie nie bylo kontaktu, porozumiewa sie z nimi za pomoca piktogramow. Tak wiec, cieszmy sie z malenkich postepow bo one sa dla naszych dzieci bardzo wazne...
OdpowiedzUsuńDuzo cierpliwosci zycze!
Święta racja - nie przymierzać do oczekiwań. Zwyczajnie nie mieć oczekiwań. Bardzo to trudne, przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuńFajnie by było. Nie mieć oczekiwań. Cieszyć się z tego, co jest.
OdpowiedzUsuń