To będzie bardzo trudna notatka.
Notatka podsumowująco-rozliczająca naszą dotychczasową terapię.
Czuję się w obowiązku o tym napisać bo wiem, że są rodzice
dzieci autystycznych, którzy mnie czytają i jak się niedawno od
jednej takiej mamy dowiedziałam, dla niektórych bywam swego rodzaju
autorytetem. Zupełnie niesłusznie, ale skoro już tak jest, to chcę
by znali moje aktualne zdanie. Podkreślam to tylko moje zdanie.
Od chwili postawienia diagnozy Jędrka,
gdy miał 3 lata pracowaliśmy z nim Metodą Krakowską i metodą
Wianeckiej. Byliśmy bardzo zaangażowani w terapię, staraliśmy się
słuchać wszelkich sugestii i pracować tak, jak nam proponowano.
Terapia ta była bardzo trudna i niejednokrotnie przechodziliśmy ciężkie
chwile związane z samą terapią. Cały czas jednak
wierzyliśmy, że tak trzeba, zaciskaliśmy zęby i szliśmy do
przodu. Przez 3 lata praktycznie co tydzień spędzaliśmy po 6
godzin w samochodzie w drodze do lub z Warszawy, gdzie mieliśmy
regularne zajęcia z terapeutami pracującymi tą metodą. W domu
pracowałam niemalże codziennie z Jędrkiem według zaleceń (w początkowym
okresie nie robiłam nam urlopu nawet w największe święta). W czwartym
roku pracy spędziliśmy w sumie ponad 1/4 roku na turnusach
rehabilitacyjnych, gdzie pracowano z Jędrkiem tą metodą. Bez
niepotrzebnego chwalenia się wydaje mi się, że nasze zaangażowanie
i wkład pracy był duży. Oczywiście zawsze można mieć zastrzeżenia do
tego, jak ta praca była przez nas lub terapeutów
wykonywana. Ale na pewno nie można nikomu z osób pracujących z
Jędrkiem zarzucić braku zaangażowania.
Co osiągnęliśmy? Dużo. Jędrek,
dziecko kompletnie niemówiące, niewykonujące żadnych poleceń na
zajęciach i w domu potrafi wykonywać skomplikowane zadania
edukacyjne nawet na poziomie wyższym, niż jego rówieśnicy.
Odkryliśmy nawet, że rozumie niektóre języki obce. Osiągnęliśmy
dużo, jeśli chodzi o artykulację. Jędrek jest w stanie powtórzyć
praktycznie każde słowo, a nawet proste zdania. Jest wielce
prawdopodobne, że znając trudności Jędrka, bez tej pracy nie byłby
w stanie wyartykułować nic. W czasie naszej terapii mieliśmy do
czynienia z terapeutami zaangażowanymi, otrzymaliśmy od nich wiele
wsparcia, poświęcili nam dużo czasu i sił.
Niestety w pewnym momencie zorientowaliśmy
się, że droga, która idziemy nie jest chyba
najlepszą drogą dla Jędrka i naszej rodziny. Przy wszystkich
naszych osiągnięciach i sukcesach, z których jesteśmy dumni i za
które jesteśmy wdzięczni terapeutom i metodzie odczuwaliśmy istotne
braki w życiu i funkcjonowaniu Jędrka. Przede wszystkim Jędrek nie
potrafi wykorzystywać nauczonych umiejętności. Nie potrafi bez
wspomagania nawet nazwać to, co widzi na obrazku (potrafi dopasować
etykietę) i przede wszystkim nie wykorzystuje swoich umiejętności
do komunikacji. Potrafi z terapeutą pracującym metodą lub ze mną
robić skomplikowane zadania edukacyjne, ale nie potrafi dużo prostszych
zadań robić w szkole, gdzie nie odnalazł się nawet w specjalnej 3
osobowej klasie. Nie potrafi sam umyć rąk, sam się
ubrać. Nie potrafi zająć się sam niczym sensownym. Na dodatek, jak
przypuszczamy, z powodu braku komunikacji, z powodu narastającej
frustracji, bycia w realiach, które go przerastają, nasiliły się
trudne zachowania. Kiedyś Jędrek protestował "mukając", skacząc,
"hałasując", teraz przekształciło to się w formę
agresji w stosunku do innych. Według mnie, terapia, którą
prowadziliśmy miała w tym też swój współudział, ale tego tematu nie chcę
przynajmniej na razie publicznie rozwijać.
Prawdą jest bowiem to, że aby
stosować tą metodę u dzieci niewspółpracujących używa się
metod dyrektywnych. To jest praca na siłę, czasem na bólu dziecka.
Godziliśmy się na to, wierząc, że tak trzeba, że nie ma innego
sposobu, by wypracować coś z naszym dzieckiem. A efekty jeszcze nas
nakręcały. Aktualnie mam do siebie żal, że z bólem serca, ale
się na to godziłam, że nad matczynym sercem górowała nadzieja i
dążenie do tego, by moje dziecko mówiło, by było jak inne. Teraz
powiem krótko rodzicom i terapeutom pracującym tą metodą: cel nie
uświęca środków.
Z perspektywy mojego doświadczenia, ze
znajomości tej metody od środka i to od kilku lat, a nie od pół
roku, przy całym moim ogromnym szacunku do prof. Cieszyńskiej i do
pani Wianeckiej oraz sympatii do niektórych terapeutów, których
znam, a którzy pracują tą metodą, przy całym uznaniu wartości
proponowanych ćwiczeń dążących do nauki języka, aktualnie uważam, że
pracując
tą metodą w sposób dyrektywny i odradzając komunikację
alternatywną i inne formy terapii robi się krzywdę dzieciom nisko
funkcjonującym.
Jest mi ciężko to pisać. Nie
dlatego, że ciężko mi przyznać się do porażki, z tym nie mam
problemów. Ciężko mi, ponieważ byliśmy mocno zaangażowani w
pracę tą metodą, ponieważ w nią wierzyliśmy, ponieważ ją
"reklamowaliśmy" pisząc o niej na naszym blogu i rozmawiając z innymi
rodzicami, ponieważ lubimy i szanujemy
terapeutów pracujących tą metodą, ponieważ mamy serdecznych
znajomych pracujących nadal tą metodą, ponieważ w jakiś sposób
wyglądamy na niewdzięczników. Niemniej prawda i dobro dzieci
wydaje mi się ważniejsze i dlatego zaczynam o tym mówić.
Podkreślam – to tylko moje osobiste zdanie. Niemniej chciałabym,
by rodzic, który chce pracować tą metodą znał i taką opinię by
mógł bardziej świadomie podejmować decyzję o jej wyborze. Stąd ta
notatka. Nie jest moim celem ani oskarżanie, ani obwinianie kogokolwiek.
Nie jest moim celem zniechęcanie innych do metody, która dla wielu dzieci może być drogą wiodącą ich do sukcesu.
Chcę przedstawić mój punkt widzenia do rozważenia przez terapeutów i
rodziców pracujących tą metodą by czynili to bardziej świadomie.
Ja pozostaję wdzięczna za to, co dobrego wniosła ta metoda w nasze życie, mając nadzieję, że kiedyś, gdy Jędrek będzie lepiej funkcjonował, co mam nadzieję osiągnąć pracując innymi środkami, będziemy mogli korzystać w sposób świadomy i przynoszący Jędrkowi radość i satysfakcję z bogactwa tej metody.
PS. Cd. w komentarzach.
Haniu, Jędrek to Wasze dziecko i to Ono jest najważniejsze. Dobrze, że doszliście do wniosku, że to co było do tej pory jest niewystarczające i że poszliście w nowym kierunku, bardzo obiecującym. Życzę Wam powodzenia. Poprostu tamte metody nie były dla Jędrasa najlepsze i tyle....
OdpowiedzUsuńWitaj Haniu!
OdpowiedzUsuńwybieraj to co najlepsze dla Was!to Ty wiesz,co w danej chwili jest najlepsze dla Jędrka i dla Całej waszej rodzinki!!!Twój"Przystojniaczek"świetnie wyglądał z delfinami!
Gorąco pozdrawiam.Renata
Delfinoterapia to musi być coś wspaniałego :) Wierzę,że Jędrek się będzie jescze bardziej rozwijał. Tylko was - rodziców podziwiać za ten zapał i systematyczność :) A co do metod terapii - nie każda jest dobra dla każdego :) Są inne, pojawią się nowe, coś dla Jędrka napewno się znajdzie :) Buziole ania
OdpowiedzUsuńOsoby, zwłaszcza rodziców dzieci autystycznych, zainteresowanych wątkiem zapraszam do wolnej grupy autystycznej na facebooku, gdzie rozwinęliśmy temat również drugiej strony.
OdpowiedzUsuńTo przecież metody są dla dzieci,a nie dzieci dla metod...
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że ja Iwonę bardzo lubię i szanuję. Jestem ogromnie wdzięczna za wsparcie, jakiego nam kiedyś udzieliła (i to nie raz). Myślę, że gdybym miała do czynienia tylko z takim terapeutami, nie byłabym pewnie tak sfrustrowana. Co nie zmienia faktu, że mam pewne zastrzeżenia do metody i form pracy.
OdpowiedzUsuńMOIM zdaniem Metoda Krakowska jest GENIALNA dla dzieci w miarę dobrze funkcjonujących, ale mających problemy z językiem. Niskofunkcjonującym radziłbym jednak być ostrożnym, nie opierać się tylko na tej metodzie (co nie znaczy, żeby w ogóle jej nie stosować).
Co do metody Wianeckiej - jest bardzo skuteczna, ale też trzeba bardzo uważać, czy jest odpowiednia dla naszego dziecka.
Haniu, oceń, czy publikować tę odpowiedz, wykasuj jeśli uznasz, że nie tu na to miejsce, nie chcę zaśmiecać Ci bloga.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam list pani Iwony i zagotowało się we mnie. Potwierdziło moje przekonanie, że "terapeuci metody krakowskiej" przedkładają metodę nad dziecko, co - tylko moim zdaniem, ale nie jest to żadna przenośnia - powinno być karalne. Nie mieści mi się w głowie, że jakikolwiek pedagog czy terapeuta może powiedzieć "moja metoda jest antidotum na wszystko, a jak nie pomoże to nie moja wina".
myślę, że motto wielu terapeutów brzmi raczej: moja metoda jest antidotum na wszystko, a jak nie pomoże to nie moja wina - to wina rodziców bo oni nie nauczyli dziecka tego i owego...
OdpowiedzUsuńfaktycznie, po co dziecku autystycznemu rozwiązywanie skomplikowanych ćwiczeń, skoro ich problemem jest zwykła komunikacja w życiu codziennym?
Kasia, nie zamierzam nic kasować bo uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania i głosu. Ja mam trochę dość zmowy milczenia rodziców pracujących jakąkolwiek metodą, że nie można jej broń Boże skrytykować bo się terapeuta obrazi. U mnie można krytykować wszystko. PECS, którym aktualnie pracujemy, też. Nie ma świętych krów. Rodzic ma prawo czytać i mówić o plusach i minusach metody, którą pracuje. I jeśli ktoś uważa, że to jest kalanie swojego gniazda, to ja się z tym nie zgadzam. My nie mamy chronić metody, my mamy chronić nasze dzieci.
OdpowiedzUsuńCo do odpowiedzi Iwony, nie zgadzam się z nią w wielu punktach. Ale ona nie napisała, że metoda krakowska jest antidotum na wszystko. Napisała wyraźnie, że nie jest to całościowa terapia dziecka autystycznego, a tylko terapia logopedyczna. I mnie zależy na tym, by rodzice ten fragment zapamiętali. I mam nadzieję, że terapeuci, przynajmniej niektórzy, też na to zwrócą uwagę. I może zanim zaczną reklamować swoją metodę jako antidotum na wszystko przypomną sobie przypadek Jędrka albo jego matki-furiatki. Takich przypadków jest znacznie więcej, ale ja nie chcę tu tego wyciągać. Można oczywiście zrobić ze mnie głupią matkę (ja sama tak często o sobie mówię), co to nie "zakumała" i liczyła na to, że terapeuta za nią zrobi wszystko, ale takich matek jest znacznie więcej. Więc trzeba do nas mówić dużymi literami. I nie trzeba aż tak reklamować metod. Jak są dobre, to bronią się same.
Kasia, możesz odezwać się na maila? Chcę być pewna, że myślę o tej samej Kasi i chce już prywatnie Cię o coś spytać.
Jeszcze jakiś czas temu w takiej sytuacji, po takim komentarzu, pewnie bym się przejęła. Że moja wina, że ja nieudolny rodzic. Teraz jak mi terapeuta wysyła taki przekaz, to myślę sobie: "Ha, najłatwiej zwalić na rodzica" i nie biorę sobie tego do serca.
OdpowiedzUsuńJa wolę https://www.facebook.com/groups/autyzm/
OdpowiedzUsuńJakaś druga Hania tu zagościła?
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, z powodu Jędrusia, na pewno, jeszcze wiele da się zdziałać, tym bardziej, jeśli ma się takich rodziców, którzy robią wszystko dla dobra dziecka. Do rzeczy, sama prowadzę synka metodą już prawie pół roku, ma zespół Aspergera, myślę ,że każda matka mająca niepełnosprawne dziecko, wiedząca ile wysiłku wymaga terapia metodą krakowską, zrozumie frustrację i żal, ja to rozumiem, sama codziennie walczę ze swoją frustracją, powtarzam sobie, że muszę kochać swoje dziecko, nieważne jakie jest i co będzie dalej, a nie przychodzi to łatwo, gdy dziecko nie słucha, nie chce się komunikować, nie potrafi od tak od siebie zakomunikować rzeczy najprostszych, codziennie pojawiają się echolalie i wiele innych zachowań stereotypowych. Nie jest łatwo, ale od czasu rozpoczęcia metody, widzę dużą różnicę, sama też mam nadzieję, na lepsze jutro, ja mimo wszystko metodę popieram, polecam wszystkim, ale fakt, mój synek, nie jest aż tak bardzo zaburzony, dla niego, ta metoda pewnie wystarczy, wątpię by kiedyś zaczął mi przypominać normalnie rozwijające się dziecko, ale widząc postępy cieszę się przynajmniej z tego, że cały trud nie idzie na marne. Jeśli chodzi o innych, życzę tylko trafnych wyborów, dobierania takich form terapii, która dla dziecka byłaby przydatna, a dla rodziców nie byłaby ciężarem.. i nadzieję trzeba mieć zawsze, mi tylko ona została. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAutyzm jest zaburzeniem komunikacji.... i my terapeuci powinniśmy to uwzględniać... tak więc terapia powinna odbywać się w życiu..... nie przed książeczkami w gabinecie ładując dzieciakowi niepotrzebne informacje, które nie poprawiają jego funkcjonowania w środowisku... Dziękuję za informacje, jestem studentką logopedii uczelni wrocławskiej, skończyłam też wczesne wspomaganie w Poznaniu i przyglądam się.... w Internecie jak metoda krakowska zawładnęła całym rynkiem logopedycznym.... Może dlatego, że jest łatwa w stosowaniu? że nie trzeba wielkiego talentu by ją stosować? Pozdrawiam. A.P.
OdpowiedzUsuńNie wiem zbyt wiele o metodzie krakowskiej, ale to co przeczytałam tutaj i w innych miejscach na temat mechanicznego wywoływania głosek, "uścisku kontaktowego" itp. przeraziło mnie. Ten cytat: "Po trzecie, metody dyrektywne w metodzie krakowskiej o których piszesz, to dyscyplina, konsekwencja i uścisk kontaktowy. Wywołuje to zwykle bunt dziecka. Wyrażony jest najczęściej płaczem i agresją. To oczywiście wzbudza sprzeciw.
OdpowiedzUsuńI w końcu, czy lekarz zadając ból, podczas wykonywania swojej pracy robi to, bo lubi zadawać ból, bo ktoś mu kazał, czy po prostu ma takie doświadczenie, że jest to konieczne, żeby przywrócić dziecku zdrowie? Nie potrafię inaczej wytłumaczyć stosowania przez nas uścisku kontaktowego. Zapewniam Cię, że gdyby nie on, wiele dzieci autystycznych wegetowałoby dziś w szkołach dla głęboko upośledzonych. A dziś są najlepszymi uczniami w klasach integracyjnych."
Cóż rozumiem, że mając w ręku metodę może być trudno zauważyć, że nie zawsze jest ona skuteczna i dobra. Mnie zastanawia tutaj jedno jaki jest kodeks etyczny terapeutów tej metody? Kim są te osoby, rozumiem, ze logopedami... Czy rodzice są informowani o zasięgu jej działania w stosunku do całościowego obszaru zaburzeń jakim jest autyzm. Oczywiście nie dotyczy to tylko tej metody, bo mamy też leczenie dietą, integracja sensoryczną i inne terapie, które są wyłącznie częściowe a pretendują często do całościowych panaceów. Zastanawiam się również nad tym na ile interwencje w formie enigmatycznie brzmiącego uścisku kontaktowego są etyczne, czytałam, że dzieci reagują na to m. in. wymiotami, co wskazuje na traumatyzację, rozumiem, że rodzice na to się zgadzają ale nie porównywałabym tego typu metod do sytuacji ratowania życia w sali operacyjnej.
Cel jakim jest nauczenie mowy najwyraźniej uświęca tutaj środki. To brzmi strasznie i wydaje się gorsze od wszelkich treningów behawioralnych o których słyszałam, które również wywołują mój duży opór. Życzę wszystkiego dobrego mamie tego chłopca, wierząc, że jest on w dobrych rękach taki jaki jest, ze swoimi znanymi i nieznanymi jeszcze możliwościami.
Zsmutkiem przeczytałam wyjaśnienia pani specjalistki - logopedki. Gdzieś w tym wszystkim znikło dziecko- człowiek , ktoś zapomniał , że język i mowa to niekoniecznie to samo. Mowa z natury ma charakter społeczny i- uczą tego na studiach-nie można jej uczyć siedząc przy stoliku. Zagorzali wyznawcy jedynie słusznych terii, metod ułatwiacie życie sobie -zwalniając się z myślenia. To wam ufają powierzając swój największy skarb- dziecko. N a studiach mówi się o diagnozie dynamicznej /zwłaszcza w całościowych zaburzeniach rozwoju/. Jeszcze jedno od kiedy to ćwiartujemy pacjentów na części : logopedyczna , pedagogiczna i jakaś tam jeszcze. Błędy są nieuniknione ale -nie rozumiem samozadowolenia pani terapeutki- powinny być weryfikowane tak szybko jak to możliwe. przeciągu tylu lat trudno było się zorientować , że coś tu nie gra?Przerzucanie winy na rodziców za swoją niekompetencję? LOGOPEDA/NEUROLOGOPEDA/
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Pani za te refleksje na temat metody, do której właśnie się "zabieram". Tak, znam ją jako REWELACYJNĄ. Jestem logopedą , prywatnie ciocią czterolatka, z którym próbuję podjąć pracę tą metoda. Trochę przeraża mnie komercja (tak) :kupcie książki, zestawy, to, tamto...
OdpowiedzUsuńPani Iwona nie sprawdziła się dla mnie jako człowiek, choć jako terapeuta- pewnie fantastyczna.
Pani Mamie życzę siły.
Ciekawa jestem, co u Jędrka. Trochę czasu minęło...
Pozdrawiam serdecznie.
Ciocia Logopedia
witam, a ja proszę o pomoc i porade. Mysle o tej metodzie i spotkaniu z Pania Wianecka i po prostu boje się.... nie jestem w stanie zafundować mojemu dziecu zadnego bolu fizycznego..... jak naprawdę wygląda ta metoda ? w jaki sposób dzieci sa mobilizowane do podjęcia proby mowienia poza układaniem buzi tak by wychodziliy z tego gloski/wyrazy ?
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na maila.
OdpowiedzUsuńMoże trochę pokory koleżanko studentko ?
OdpowiedzUsuńPokora przyda się każdemu :-)
OdpowiedzUsuńPracuje z moim synkiem met. Krakowska od pol roku. Jest to ciezka praca kazdego dnia zarowno dla dziecka jak i rodzica. Nieraz mi nerwy puszczaja, ale wiem ze nie mozna krzyczec i wymuszac bo nie posuniemy sie do przodu. Za kazdym razem chwale synka i nagradzam On sie bardzo wtedy cieszy.
OdpowiedzUsuńTerapeuci probowali na nim tzw uscisk kontaktowy, absolutnie zesmy tego zabronili, nie tedy droga i zadna to nowosc ,ze agresja rodzi agresje.
Mamy tez diete sensoryczna i widze ze rozne cwiczenia sensoryczne tez mu pomagaja i wyciszaja
Witam,
OdpowiedzUsuńJestem terapeutką i pracuję nad komunikacją z dziećmi autystycznymi. Głównie pracuję nad komunikacją alternatywną z tego względu, że dzieciaczki do mnie trafiające najczęściej są poza jakimkolwiek kontaktem. Zarówno ja jak i rodzice widzimy efekty tej pracy. Od niedawna w pracy wykorzystuję także metodę GPS - jest to zupełne przeciwieństwo dyrektywnych metod pracy z dziećmi z autyzmem. Odkąd zaczęłam wykorzystywać tą metodę to moja praca stałą się bardziej efektywna. Myślę, że jest to dobra droga zarówno dla mnie jak i dzieci, które do mnie trafiają.
Pozdrawiam Monika z Gliwic
W takich sytuacjach potrzebna wielka siła charakteru i wsparcie otoczenia. Szacunek
OdpowiedzUsuńDziekuje za Twoje cenne uwagi.
OdpowiedzUsuńMysle, zeby wazne jest, zeby uswiadamiac o rowniez negatywnych stronach metody.
Ja sama przez pare miesiecy stosowalam metode u syna, ktory ma agenezje ciala modzelowatego i opozniony rozwoj mowy. Nie widzialam jakis spektakularnych efektow. Terapeutki nie byly wstanie naklonic syna do komunikowania sie z nimi podczas sesji. Moim zdaniem, praca z terapeutami nie byla dla niego korzystna, gdyz znacznie wiecej wykonywal w domu. Teraz chce wrocic do metody, zeby zobaczyc czy beda jakies efekty. Jednak bede stosowac ja wybiorczo, tzn. nie zgadzam sie na zadne przymuszanie do cwiczen typu prowadzenie reki, itp. Rozumiem, ze terapeuci tlumacza, iz jest to dla dobra dziecka, ale mam wewnetrzny sprzeciw na stosowanie tego u syna.
A jakie inne metody stosujesz?
WitAj Haniu.
OdpowiedzUsuńPracuje ta metoda od 2lat.Mam cały czas mieszane uczucia co do jej skuteczności,rozumiem o co ci chodzi.
Dużo rodziców chwali ta metoda, ja też nią byłam zachwycona bo szybko rusza mowa,ale dużo rodziców niestety ślepo na to patrzą, że po pół roku są jakieś pojedyncze wyrazy,i co najważniejsze że przy stoliku wiedzą i robią ciężką pracę, ale nie przekładają w mowie codziennej.Ja mam problem taki ,że mój 5 latek cały czas się buntuje mimo konsekwencją jaka jest wymagane i uważam, że to powoduje większą agresję , stres i to we mnie siedzi, co przekłada się też na jego zachowanie . Synek ma autyzm wysokofukc.bardzo, szybko nauczył się czytać, sekwencje, pisać, układanki lewop. praktycznie wszystko jak się nie sprzeciwia to bez problemu idzie, ale nie ma tak łatwo bo się buntuje. Co mnie martwilo ,choć ostatnio się pojawiają to brak pytań i tu chyba wina metody krakowskiej, bo dużo dziecku zadaje się pytań,a on odpowiada i uważam że on sobie zakodowal te odpowiedzi i uczy takiego schematu, też trochę stereotypu w używaniu mowy,bo język jest okrojony, że brak spontanicznej mowy.Dlatego codziennie bije się z myślami czy dobrze robię, że wciąż ją stosuję, może on się już nią przejadl .Cieszy mnie fakt że ostatnio z każdym dniem coraz więcej mówi spontanicznej i otwarcie, ale to zasługa nowej terapii, po której miały być właśnie takie efekty. Haniu cieszę się że porruszylas ta sprawę, bo myślę że takich rodziców jest bardzo,dużo co sami nie wiedzą jak i na ile pomagA a na ile szkodzi.Mi na ostatnich zajęciach terapeutka powiedział,że metoda ta podnosi inteligencję, a nie nauczy dziecka mówić, chodzi mi tu o mowę spontaniczna,i rozumienie ,chodź rozumienie jest większe ze względu na wyuczenia,powtórzenia ,wiesz pewnie o co mi chodzi. Uważam że metoda jest bardzo rozwijająca ,łatwa do nauczenia ale to wiąże się ze schematami których później dziecko się trzyma.Nigdy nie wiadomo czy bez M.K. byłoby lepiej, a może jeszcze gorzej. Tak samo jest w przypadku leczenia DAN.,bo też stosuję i też mam mętlik na ile pomagA a na ile szkodzi. nie wspomnę o diecie. Czasami mam doła i dość że zostawić M.K.,leczenie i dietę, ale się boję i dachami,bo to trudna decyzja .Haniu skontaktuj się z e mną na meila,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam Ciebie, dotarłam na Twojego bloga, bo u mojego synka właśnie stwierdzono ZA i szukałam metody pracy z dzieckiem. Na razie mam kompletny mętlik w głowie, a muszę szybko znaleźć od września przedszkole. I tu jest problem, bo jedne przedszkola pracują metodą krakowską, inne behawioralną. Dowiedziałam się, że metoda krakowska jest metodą logopedyczną, a skoro tak - dlaczego placówki ją stosujące często wykluczają metodę behawioralną, tego nie rozumiem, czy są tu jakieś sprzeczne elementy? Czy nie można logopedycznie pracować metodą krakowską a w pozostałym zakresie behawioralną?
OdpowiedzUsuńW moim przekonaniu można. Metoda Krakowska ma więcej wspólnego z behawioralną, jak jej się wydaje.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJestem oburzony słowami Pani będącej terapeutką metody krakowskiej. W czasach, kiedy nauczyciel w szkole nie ma prawa nawet zajrzeć do plecaka dziecka, zabrać mu telefonu, co może skutkować wygranym pozwem w sądzie, Pani pisze o "ucisku kontrolowanym" jako formie pracy z dzieckiem.
Kto na to pozwala?!!
Czy moze sie pani odezwać do mnie na meila? Mam 2 letniego synka z autyzmem ...
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńPrzeczytalem WSZYSTKIE komentarze i tez zechcialem sie podzielic swoimi spostrzezeniami.
U Tymka stwierdzono zaburzenia rozwoju i mowy, gdy mial 2.8 roku.
Podjelismy prace metoda krakowska. Moze podkresle, ze nie stwierdzono autyzmu (ale juz 2 lata pozniej angielska sluzba zdrowia tak - ale to juz osobny rozwdzial). Faktem jest, ze syn nie mowil, nie komunikowal sie (tylko zadal), nie mial kontaktu wzrokowego, ukladal rzeczy w rzedzie, itd, wiec sporo cech autyzmu bylo...
Poczatkowo obiecano nam, ze po kilku miesiacach wszystko bedzie dobrze. Ponad dwa lata pózniej nadal nie wszystko jest dobrze. Syn nadal nosi pieluchy (czesto w domu potrafimy sie bez nich obejsc jednak), nadal ewidentnie odstaje od rowiesnikow. Natomiast jest nieomal zupelnie komunikatywny - czasem nie odpowiad na pytania, zwlaszcza, gdy cos przeskrobie, ale z cala pewnoscia uzywa swobodnie jezyka, rowniez na poziomie abstrakcyjnym. Ma bardzo dobry kontakt z mloszym bratem i siostra, zaczyna uzywac jezyka angielskiego (chodzi do angielskiej szkoly). Czasami i mnie trafia, ze nie widac owych slynnych spektakularnych postepow, ale z drugiej strony, widze ze i tak osiagnelismy wiele, pozostaje miec nadzieje, ze najlepsze jeszcze przed nami.
Odosnie samej metody krakowskiej:
1. Rzeczywiscie, to skandal, ze terapeuci odradzaja inne metody, gdy wiedza, ze MK to traktuj tylko wycinek problemu. Rozumiem, ze pewne rzeczy moga sie wykluczac, ale nalezaloby wowczas wskazac alterantywe.
2. Co do uscisku kontrolowanego. Dziecko jest osoba! Nie wolno o tym zapominac!! Tymek mial 3 tterapeutki, jednej szczerze nie lubil i nie chcial wpolpracowac z nia wcale, choc sciskac to ona lubila. Szybko powiedzielismy, ze nie chcemy, by sym mial z nia zajecia. Druga teraputka b. lubila tymka, ale i tak najlepiej i najchetniej wspolpracowal z ostatnia, najmlodsza i najmniej doswiadczaona z nich wszystkich. Wniosek? Jestem w stanie zrozumiec przymuszanie na poczatku, jednak potem powinno ono byc zastepowanie zachecaniem - niby tak glosi teoria MK, moje doswiadczenie tego nie potwierdza. A lepiej "zmarnowac"kilkanascie minut na zachete i miec wspolpracujace dziecko podczas zajec, niz krnabrego dzieciaga przez godzine lub wiecej...
3. Niekompetencja logopedow w dzidzinie diety - to jest naprawde powazna sprawa. Jesli rodzicie nie beda poszukiwac sami, logopeda ich pewnie nawet nie poinformuje, ze powinni sie tym zajac.
4. Odnosze wrazenie, ze stosowanie przez nas pewnych form masazu -ten zwrot to baaardzo duze uproszczenie - pozwolilo, czy ulatwilo Tymkowi przenosic doswiaczenia zdobyte MK do realnego zycia. Jednak musielismy na to czekac ok. roku.
5. Chyba wystarczy.
PS. Wszystkim rodzicom dzieci z ZA pracujacych jakakolwiek metoda: obraz Matki Polki, to przy Was kompletnego lenia. Nie ujmujac nic Matkom Polkom, moje doswiadczenia z Tymkiem, ktory rakptem liznal problemu, przekonuja mnie, ze zaslugujecie na najwyzszy szacunek za Wasz trud, prace i poswiecenie, zwlaszcza, ze czesto na rezultaty trzeba czekac latami!
Ja tylko powiem: brawo! Podziwiam Twoją odwagę, bo tez mam chore dziecko i wiem, jak trudno się mówi prawdę. Dodałaś mi sił, dziękuję Ci z całego serca!!!
OdpowiedzUsuńWspieram Panią w tej decyzji, co prawda tylko duchowo, ale szczerze. Jest nas więcej! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStudiuję logopedię. Na zajęciach poruszamy też wątek MK. Mnie uczy się, że uścisk teoretyczny ma byc taki, żeby dziecko poczuło kontakt, a nie taki, żeby je to bolało.
OdpowiedzUsuńUścisk kontaktowy :)
OdpowiedzUsuńWitam mam podobny problem z synkiem i nie wiem co mam zrobić...w chwili obecnej ma 2lata i 9miesiecy...nie mowi nic...jak coś chce to albo wymusza płaczem albo robi dziwne dźwięki..mmmhhmm...dużo by było pisać...ja też mieszkam w Anglii i mam prośbę...byłoby mi bardzo miło porozmawiać z kimś kto ma podobny problem.Jezeli możesz napisz do mnie na email malwinka4@poczta.onet.eu
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że moje zaczarowanie metodą krakowską po wielu latach jej stosowania lekko ostygło. Metodę zaczęłam stosować w 2002 roku. Nie ukończyłam żadnej krakowskiej uczelni a metody uczyłam się na warsztatach i szkoleniach, które w tamtych latach prowadziła pani profesor i jej uczennice. Jeździły po Polsce, występowały na różnych konferencjach, ja jeździłam do Krakowa. Gdzie tylko mogłam tam brałam udział w szkoleniach. Byłam też na szkoleniu z S.O.N- niewerbalny test do badania możliwości lewopółkulowych, u pani profesor. Nigdy jednak nie zabraniałam rodzicom korzystania z innych metod, gdyż sama mam dzieci i chcę mieć prawo decydować o nich. Teraz po wielu latach okazuję się, że jest wielu terapeutów, którzy źle pracują tą metodą i dlatego należy wprowadzić certyfikację. Mam poczucie, że pani profesor miała o tym pomyśleć na samym początku przyjmując na szkolenia z certyfikatem tylko tych, którzy się do tego nadają. Nie zrobiła tego, pozwalała każdemu kto był na szkoleniach, trwających czasem 2 godziny pracować swoją metodą. Wprowadzała co jakiś czas dodatkowe ćwiczenia, rozwijając metodę. Byłam na pierwszym szkoleniu z MTG w Krakowie. Muszę przyznać , że mimo wielu lat pracy terapeutycznej było to dla mnie trudne przeżycie. Nie mogłabym tego zastosować wobec dziecka , które do mnie przychodzi. Czuję wewnętrzny opór do tej metody, choć przyznaję ,że może działać. Ja tego nie potrafię i dlatego odsyłam dziecko do innego terapeuty.Teraz często rodzice myślą ,że Metoda krakowska i MTG to to samo. Myślę, że pani profesor mogła od początku wprowadzić certyfikację taką jaka jest w terapii SI, Metodzie EEG BIOFEEDBACK, i innych. Ale wtedy informacja o metodzie rozwijałaby się dużo wolniej, a i wpływy do budżetu nie byłyby tak duże. Tak jak pisałyście wyżej pomocy jest co nie miara, myślę , że sama wydałam z 1000zł na same pomoce. Czułam się dziwnie czytając, co muszę spełnić aby zostać wpisaną na listę terapeutów metody krakowskiej. A już te studia na UP w Krakowie to mnie rozbawiły. Ciekawi mnie też kwestia pracy tylko tą metodą, wielu terapeutów tej metody pracuje w Niepublicznych Poradniach gdzie drzwi w drzwi jest SI, Biofeedback, Dennison, Johansen i wiele innych. No więc jak to jest z niestosowaniem innych metod?
OdpowiedzUsuńMoże uczciwiej byłoby gdyby Certyfikowani Terapeuci Metody Krakowskiej pracowali tylko w Ośrodkach Metody Krakowskiej. Wtedy rodzic decydowałyby się na określoną terapię w certyfikowanym ośrodku gdzie pracują tylko certyfikowani terapeuci metody. Ale co zrobić z przedszkolami i szkołami gdzie jest WWR. Może też należy je certyfikować?
Myślę, że rodzic ma prawo wiedzieć, decydować, nie zgadzać się, ale ma przede wszystkim obowiązek myśleć. Najważniejsze abyście byli szczęśliwi.
Witam. Jestem mamą rocznego dziecka, które nie gaworzy i nie wie, że ja jestem mama a ten ktos obok to tata. Zlecino mi ćwiczenia tą metodą tylko cały czas zastanawiam się nad sensem. Wkladaniesluchawek tak
OdpowiedzUsuńCzy istnieją jakieś badania naukowe odnośnie Metody Krakowskiej? Chodzi mi o badania porównawcze z innymi metodami stosowanymi wobec dzieci z autyzmem. Jak te dzieci sobie radzą w porównaniu do tych, których terapia była inna? Czy szybciej rozwija się mowa? Czy istnieją jakikolwiek badania naukowe na ten temat? Szukam, nie mogę znaleźć. Chciałabym się dowiedzieć więcej na ten temat, bo pewne kwestie nie dają mi spokoju.
OdpowiedzUsuń