W piątek obserwowałam Jędrka zajęcia z panią psycholog. Fajnie już sobie pracują przez 45 minut z jedną krótką przerwą. Przy niektórych zadaniach Jędrek się oczywiście miga (czasem mnie to wewnętrznie złości bo wiem, że to potrafi), inne robi fajnie. Cieszę się, że ma regularnie zajęcia 2 razy w tygodniu z panią Izą. Pomyślałam sobie, że Jędrek jest już w stanie pracować tak z kimś obcym, jak się do niego już trochę przyzwyczai. Tyle, że jak to będzie w szkole, jak dzieci będzie 4 i niby 2 panie, jak on w zasadzie potrzebuje indywidualnie, żeby cokolwiek zrobić? Na dodatek lekcji będzie kilka pod rząd? Jakoś trudno mi sobie to wyobrazić.
Po zajęciach z panią Izą mieliśmy pierwsze zajęcia z muzykoterapii. Jako, że pierwsze to bałam się, co też Jędrek może odstawić. Ale było fajnie. Owszem Jędrek był ciut zestresowany na początku, ale całkiem fajnie się rozruszał, wyluzował, brał udział w zabawach. Wymagało to dużego zaangażowania pani i mojego, ale najważniejsze, że Jędrek się włączył.
Mimo tego, że mamy i tak dużo zajęć postanowiliśmy dołożyć muzykoterapię bo Jędrek muzykę wyraźnie lubi. I w moim przekonaniu on potrzebuje stymulacji różnorodnych. Bardzo lubi wychodzić na różne zajęcia. Zupełnie nie mam wrażenia, że Jędrek jest przeciążony zajęciami. Widzę to szczególnie w wolne dni, kiedy chłopak wyraźnie się nudzi, czegoś mu brak, nie wie, co ze sobą zrobić.
A wczoraj na basenie widziałam zmianę w Jędrka zachowaniu wobec pana Jarka. Na plus! Nie był tak na niego otwarty jak kiedyś, na początku, ale już tak przed nim nie uciekał, a nawet sam się czasem go czepiał. A pan Jarek go nie ignorował, co nieraz podrzucił, zaczepił itd. Cały czas zachodzimy w głowę, czemu się Jędrkowi kiedyś tak odmieniło z panem Jarkiem. Najprawdopodobniejsza wersja jest taka, ze Jędrek się na pana Jarka obraził za to, że on tak do niego lgnął, a pan Jarek tego nie doceniał, trochę ignorował, zajmował się innymi dziećmi. Ale czy było tak, czy inaczej - nie wiem.
A dziś miałam piękny sen. Śniło mi się jak Jędrek powiedział do mnie sam coś skomplikowanego, z sensem, ładnie i naturalnie. Aż mi tchu zabrakło w tym śnie. Ale się obudziłam...
Z rzeczywistości jest to, że na moje pytanie, kto to, gdy pokazałam mu maskotkę, odpowiedział sam, bez żadnych podpowiedzi: PIES (tak nie do końca wyraźnie, ale o to chodziło). I tym się cieszę. Plus wiosną za oknem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Czyli bardzo duzo na plus :))) A "gorsze" dni tak dla rownowagi zeby latwiej bylo dostrzegac sukcesy ;))) Pozdrawiam cieplo i przepraszam za brak polskich znakow, ale cos sie poprzestawialo i nie chce wrocic na swoje miejsce ;)))
OdpowiedzUsuń