Dni mijają w miarę spokojnie. Staramy się nie przeciążać Jędrka, nie żyć w pośpiechu, żeby nie było gonienia z zajęć na zajęcia.
Jędrek od ponad miesiąca wstaje między 3 a 5 (no może się zdarzyło raz czy dwa o 6 rano). Trochę tęsknię za czasami, gdy wstawał o 7. Ale nie narzekajmy, ważne, że nie ma nocno-porannych awantur. A że muszę wstawać co 15 - 30 minut by mu coś podać itd, to już szczegół ;)
W poniedziałek rozmawiałam z panią od korekcyjnej. Mówiła, że Jędrek ładnie ćwiczy z pomocą pani Agnieszki i że lubi ćwiczenia z przedmiotami (woreczkami, piłeczkami itd). Pewnie to dla niego łatwiejsze, jak panowanie nad swoim ciałem, czy kontakty z innymi. Niemniej, gdy dziś w szatni koleżanka z grupy go serdecznie uściskała, nie wzbraniał się. A Gabrysia uściskała - objęła go bardzo serdecznie i powiedziała coś w tym stylu: "Mamo, to jest Jędrek. On nie mówi i dużo nie rozumie. Ale też ma 5 lat i jest fajny". Obecny przy tym tata sprostował, że Jędrek rozumie dużo, tylko nie mówi. Fajnych ma Jędrek kolegów i koleżanki w przedszkolu. Oczywiście Grześ pozostaje wciąż numer 1. Niedawno, gdy Jędrek wcześniej wychodził z przedszkola Grześ chciał koniecznie go pożegnać, ucałować na pożegnanie, a Jędrek bynajmniej się nie wzbraniał, tylko jeszcze się do niego schylił (Jędrek szedł, a Grześ siedział). Najwyraźniej stosunek dzieci do Jędrka jest serdeczny. A ja się tak kiedyś bałam, że w 5-6 latkach będą się z niego śmiać itd. Może Jędrek tak bardzo od nich odstaje a przy tym nie reaguje na żadne zaczepki, że nawet nie ma jak się z niego śmiać? Aczkolwiek ja wierzę w dobre serduszka tych dzieci i to, że paniom przedszkolankom udało się wpoić im szacunek i akceptację odmienności drugiego dziecka.
W poniedziałek po przedszkolu byliśmy tradycyjnie już na zajęciach z wczesnego wspomagania, choć tym razem najpierw mieliśmy zajęcia z SI. Jędruś był w świetnym humorze, ładnie ćwiczył, poddawał się propozycjom pani Gosi itd. Miło było patrzeć i pani go chwaliła, mówiła, że widać zmianę w jego zachowaniu, że widać, że lepiej czuje i panuje nad swoim ciałem. Faktycznie np. takie rzucanie czy łapanie piłki - zrobił w tym spory postęp. Dalej nie jest to tak naturalne jak u przeciętnego dziecka, ale JEST (a nie było). Potem na zajęciach u pani logopedy Jędrek był trochę zbyt pobudzony, pobrykujący i z lekka niechętny do współpracy, a szukający czegoś (po mojemu chodziło o cukierka; przyzwyczaił się skubaniutki, że pani Beata zazwyczaj ma cukierki i zapewne nie podobało mu się, że ostatnio powiedziałam, by w miarę możliwości nie dawać mu cukierków). A może problemem było to, że pani Beata próbuje z Jędrkiem robić rzeczy dla niego trudne - wybieranie, odpowiadanie na pytania, pokazywanie itd. Bardzo trudne i bardzo potrzebne. Aaa, na tych zajęciach Jędrek odkrył trójkąt i strasznie mu się on spodobał. Kiedyś, tzn ok. rok temu, gdy grałam mu na trójkącie w czasie robienia sekwencji sensorycznej nie robiło to na im żadnego wrażenia. Tym razem grał sam i bardzo mu się to podobało.
We wtorek Jędruś był z tatą na basenie i wszystko było w porządku. Żadnych wpadek i pływał pięknie - tata był usatysfakcjonowany. A na dodatek pani Halina powiedziała, że ma długopisy dla Jędrka. A więc moje pisanie na coś się przydało ;) Bo Jędruś nadal ma fazę na te zwykłe pomarańczowe jednorazówki. Ostatnio kupiłam dwa, i ten drugi wygrzebał skubaniutki dziś rano z mojej torby i bardzo był zadowolony, że mnie przechytrzył.
Dziś byliśmy z Jędrusiem u Zosi i Soni na dogoterapii. Specjalnie zrezygnowaliśmy z basenu wcześniej, żeby go nie zmęczyć, nie przeciążać. Dziś Jędruś był bardzo zadowolony na dogoterapii. Chętnie szedł i humor mu się nie popsuł już na miejscu. Co prawda nie był współpracujący sam z siebie, przekupywaliśmy go cukierkami i żelkami, ale głaskał Sonię (nawet parę razy sam z siebie, bez naszej zachęty czy przekupstwa), karmił (z ręki, również swoimi jabłkami), grał z nią w piłkę itd. Z zajęć Jędrek wyszedł może przekarmiony słodyczami, ale zadowolony i to najważniejsze. Ważne by mu się dobrze kojarzyły wyjazdy do Soni, łatwiej będzie mu się przełamać.
Poza tym wczoraj i dziś trochę pracowaliśmy w domu. Jędruś nie marudził, był w miarę współpracujący. Odwzorowywaliśmy układy klocków z Kamelota, z tym, że wprowadziłam mu element robienia tego z pamięci (czyli pokazuję obrazek, po czym zakrywam i ma to odtworzyć z pamięci). Nie idzie mu to gorzej, jak z obrazkiem ;) Nieidealnie, ale nie najgorzej. Graliśmy też w domino liczbowo-obrazkowe. Tata był nawet pod wrażeniem, jak Jędrek sam ładnie wybiera właściwe kostki i dokłada (czasem ma tylko problem z przekręceniem właściwą stroną kostki domina). Wczoraj też grałam z Jędrkiem w misiowe puzzelki i naprawdę fajnie składał misie z puzzli 6 częściowych. A jak fajnie pokazywał mi palcem, co gdzie jest. Widzę dużą poprawę w pokazywaniu palcem. Jędrek coraz lepiej trafia w poszczególne elementy na obrazku.
Dziś koleżanka, którą widzę rzadko pytała mnie o Jędrka, czy robi postępy itd. To są dla mnie zawsze bardzo bolesne pytania. Jędruś robi ogromne postępy w stosunku do tego, co mu sprawia - sprawiało problem. Dla nas to olbrzymie kroki. Jednak, gdy porówna się to do normalności, przeciętności, to drobne kroczki. Ktoś myślący nad wyraz trzeźwo mógłby powiedzieć, a czy to warto inwestować tyle sił i pieniędzy w to, żeby 6-latek (prawie) pokazał coś niezgrabnie palcem, czy wydukał słowo powtarzając je? Dla nas warto i chciałabym nigdy nie zwątpić w to, że warto.
Kochana, zawsze będzie warto! Jestem pewna.
OdpowiedzUsuń