wtorek, 26 stycznia 2010

Dylematy

Myślę sobie, że moje poirytowanie, że moje doły, często wynikają z braku pewności, przekonania, że wszystko co robimy z Jędrkiem jest dobre i wystarczające. O pewnych rzeczach wiemy, że powinniśmy robić inaczej  (patrz: nieszczęsny przykład cukierków, niestety tylko jeden z wielu), a jednak nie mamy siły tego zmienić.  Bo tyle jest do zmienienia w życiu, że na wszystko nie ma sił. Jest też dużo kwestii, których nie jesteśmy pewni bo dostajemy ze świata sprzeczne informacje na ten temat. Jeden terapeuta mówi np., że nagrodą w pracy powinna być sama satysfakcja z wykonanej pracy, drugi zachęca do stosowania systemu nagród. Jeden zachęca do używania piktogramów, inny mówi, że to będzie hamować jego mówienie. Itp itd. Przykładów można by mnożyć. A w tym wszystkim my, którzy musimy wybierać i wybieramy. Co nie oznacza jednak, że po wybraniu jesteśmy super pewni naszego wyboru i już się nie wahamy. Cały czas pozostaje we mnie niepewność słuszności dokonywanych wyborów. Czy słusznie robimy pracując metodą Wianeckiej, a nie najbardziej popularną behawioralną? Czy słusznie zrobiliśmy, że zostawiliśmy Jędrka w zwykłym przedszkolu, a nie oddaliśmy do przedszkola integracyjnego albo przedszkola dla autystów? Robimy to, co nam się wydaje bardziej sensowne, ale pewności nie mamy.
To, nad czym ubolewam to fakt, że uważam, że Jędrek nie ma intensywnej jednorodnej terapii. Nie mamy takiej możliwości. Łatamy więc tym, czym możemy.

5 komentarzy:

  1. Haniu, ale takie dylematy ma chyba każdy rodzić, także zdrowego dziecka. Wiem, że trapi Ciebie to bardziej niż na przykład mnie. Nie wiem sama, czy dobrze robie pielęgnując, wychowując synka tak a nie inaczej, to wszystko sie wyjaśni dopiero w przyszłości.....
    Życzę samych dobrych - trafionych wyborów;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Sardynko. Zgoda. Z Piotrkiem przezywam tez wiele dylematów tego rodzaju, ale ... nie przejmuję się nimi az tak bo wiem, że nie sa one tej rangi. A tu odpowiedzialnosc jest ogromna. Bo od tego zalezy (albo tak nam sie wydaje), jak Jedrek bedzie kiedys funkcjonowal. Zdrowe dziecko ma wieksza szanse poradzic sobie same w zyciu. A Jedrek? Potrzebuje teraz naszej pomocy, teraz moze nawet duzo bardziej niz za kilka lat, kiedy juz bedzie w jakis sposob uksztaltowany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufaj swojej intuicji. Twoje odczucia sa duzo wazniejsze niz rady profesjonalistow. Koniec koncow znacie swoje dziecko lepiej. Wyczuwacie jego leki, humory, radosc. Oczywiscie jest to intuicyjne ale bardziej wiarygodne niz podazanie za tabelka.

    I konsekwencja. Skoro juz wybraliscie jedna metode to sie jej trzymajcie. Zmiany wywoluja niepotrzebny chaos w glowie Jedrka.

    I sie nie stresowac. Zerwij z wiara w rodzicelstwo bez pomylek. Daj sobie prawo do bledu! Potraktuj blad jako lekcje, nauczke na przyszlosc. Wiem wiem, konsekwencja... Sama sie z tym borykam.
    Ten strach o przyszlosc czasem paralizuje. Nie daj sie. Jedrek bardziej jest podatny na odczuwanie wahan nastrojow. Jestem przeswiadczona , ze autystyczne dzieciaki maja jakis radar.

    Moj syn ma ostatnio faze na bunt i na rzadzenie. Meczymy sie okropnie ale nie poddajemy sie.

    Pozdrawiamy slonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do metody pracy to wiem, że metoda, którą wybrałam musiała mi pasować i Błażejowi też. I wiadomo było,że żadna dyrektywna metoda nie może z nim wypalić. Ale rósł i otwierał się. Za otwarciem przyszły prowokacje i musiałam zastosować też holding. Potem urósł juz tak bardzo, że holdingu już nie mogłam stosować. Przyszedł wiek dojrzewania i w jego zyciu pojawili się terapeuci tzw prawdziwi mężczyżni,którzy musieli ostro wyznaczyć mu granice i musiały tez pojawić się dyrektywy. Zgadzam się, że terapia dziecka z autyzmem jest metodą intuicyjną i trzeba zaufać najbardziej sobie. ale superwizja tez jest ważna, bo można pobłądzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosia
    Dziękuję! Czuję się wsparta :) Staram się trzymać tego, co mamy. Staram się być konsekwentna. Staram się panować nad złymi czy zmiennymi nastrojami w miarę możliwości, bo wiem, jak bardzo one szkodzą Jędrkowi. Wszystko to jednak z dodatkiem STARAM SIĘ, a nie że tak jest. Bardzo mnie pocieszyłaś stwierdzeniem, że nie ma rodzicielstwa bez pomyłek. Ja to niby wiem, a jednak pozostaje mi wielki wyrzut sumienia, że popełniam błędy a moje dzieci za to płacą.

    Moniko
    W którymś momencie zrozumiałam, że metoda musi pasować i mnie i Jędrkowi. Tyle, że to nie takie proste. Nikt mi na początku nie przedstawił: proszę oto taka metoda, polega na tym i tamtym. A oto inna itd. Na co trafiliśmy, tego się trzymaliśmy i mamy. Tak naprawdę nie mieliśmy wielkiego wyboru, nie mogliśmy się rozglądać, zastanawiać. Musieliśmy się cieszyć z tego, co mamy. Oczywiście można zawsze zrezygnować, tylko problem, że wtedy nie ma nic w zamian. Ileś czasu zajęło nam rozumienie o co chodzi w każdej metodzie. Każdy terapeuta przedstawia swoją metodę jaką tą najlepszą, najsłuszniejszą, w zasadzie taką, z którą się nie dyskutuje tylko robi tak jak nam mówią.I gdybyśmy tak potrafili, to byśmy byli zdrowsi psychicznie. Niestety ja z tych, którzy zawsze poddają wszystko w wątpliwość, nie wierzą na słowo. Zawsze muszę mieć swoje zdanie, ale często moje zdanie jest niepewnością i wahaniem się. I nie ma tak, że w jakiejś metodzie wszystko mi pasuje. Przeważnie część rzeczy mi pasuje, część nie, a nie za bardzo da się to wybrać. Jak z wiarą. Albo bierzesz wszystko, albo jesteś udawany np. katolik.
    Metoda Wianeckiej, którą pracujemy jest metodą dyrektywną. Bardzo wiele mi się w tej metodzie podoba. Ale nie wszystko. Ja bym chciała z tej metody wybrać to, co mi się podoba, a odrzucić dyrektywność. Ale się nie da. Tzn. w domu tak robię, ale to jak ja pracuję w domu, to w zasadzie jest nie wiadomo co, a nie jakaś konkretna metoda.
    Moniko, skąd jesteście? Napiszesz na priva? Napisałam do Ciebie kiedyś, ale nie wiem, czy mail dotarł.

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...