Nie mam czasu pisać bo pól dnia albo i lepiej siedzę przed kompem
i sortuje te nazwiska dla Fundacji. Robota idzie ładnie, ale końca
nie widać.
Wczoraj
u Asi na zajęciach Jędrek znowu nas zaskoczył. Bo ni stąd ni
zowąd zaczął samodzielnie powtarzać sylaby z S i Z oraz
zmiękczone typu: SIA, SIO, ZIA, ZIU itd. A na koniec jeszcze z H.
Jakoś tak mu to zgrabnie poszło i to samodzielnie, bez manualego
torowania. Dziwne to tym bardziej, że on tych dźwięków w ogóle
nie używa naturalnie, gdy po swojemu czasem coś nawija. Tak więc
po raz po raz pierwszy słyszałam, jak powiedział Ha-nia :)
I Kazia (babcia) i Asia itp. itd. Pełny zachwyt! Teraz to nam się
słownik mocno rozszerzy. Bo co fajniejsze w domu też powtarza i to
chętnie, bezproblemowo. Jest to takie powtarzanie sylabami, sylaba
za sylaby, ale fajnie. Może już na Piotrka mówić To-tu-ś (tak jak on kiedyś na siebie mówił, zanim nauczył się mówić Piotruś). Piotrek jest zachwycony. Ja też:) Tylko tata musi się zadowolić słowem tata. Albo... ta-tu-siu:)
A na
basenie dziś rano chętnie założył płetwy. Pan instruktor
twierdzi, że za mało rusza nogami, ale my widzimy postępy. Tak
fajnie nurkuje. I dziś był bardzo kontaktowy względem instruktora,
wręcz się go czepiał, pływał z nim itd. Ale okularków nie chciał założyć.
H.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz