Przyczyny
autyzmu nie są znane. Istnieje wiele hipotez. Jedni mówią, że to
genetyczne, inni, że to przez zatrucie metalami ciężkimi (i przez
osławioną potrójną szczepionkę MMR - odra, świnka, różyczka), inni, że to jelito przepuszcza
lub źle trawi białka i one zatruwają mózg itp. itd. Są lekarze, którzy twierdzą, że leczą
autyzm, min. sławna doktor Cubała, do której jeździ wielu
rodziców dzieci autystycznych. Ja mam do tego podejście dość
sceptyczne. Nie twierdzę, że ta kobieta nie pomaga (choć w cudowne
ozdrowienia nie wierzę), ale z tego co słyszę, to jej podejście
do pacjentów jest tak mocno biznesowe, że mnie odpycha.
Andrzej,
jako ten z umysłem bardziej ścisłym, czyta, szuka po internecie
wiadomości na te tematy. Ja nie. Nie wierzę, że sama znajdę
przyczyny autyzmu Jędrka, a dziesięć różnych teorii naukowych
mnie nie interesuje. Teorie mają to do siebie, że są przeważnie
teoriami nie do sprawdzenia. Jedna drugiej przeczy. W moim własnym
odczuciu Jędruś z autyzmem się urodził. Myślę, że jest to
genetyczne i że ten gen odziedziczył po mnie. Nie chcę się
rozwodzić tu dlaczego tak myślę, ale nie jest to spowodowane
jakimś emocjonalnym poczuciem winy. Nie czuję się winna za to, że
taki gen mu przekazałam, nie było to przecież ode mnie zależne.
Nawet nie wiem, czy ode mnie zależne było to, że gdy byłam w
ciąży z Jędrkiem był czas, gdy bardzo źle się emocjonalnie
czułam. Wracałam do domu i jedyne o czym marzyłam, to schować się
w kącie pod koc, ukryć się przed światem. Nie wymyśliłam tego,
tak było i bardzo dobrze to zapamiętałam. Nie potrafię i nie chcę
tłumaczyć związku tego mojego stanu z autyzmem Jędrka, a jednak
jest to być może nieprzypadkowe.
Myślę,
ze poszukiwanie przyczyny w naszym przypadku nie ma już sensu, że
trzeba zająć się objawami – terapią. W żadną cudowną nie
wierzę. Z terapiami też nie jest zresztą łatwo, jedna drugiej
przeczy, każda ma swoje wady i zalety. A ja nie potrafię przyjąć
ani żadnej terapii jako prawdy objawionej, ani terapeuty jako guru.
Dostrzegam zalety i wady, wybieram to, co mam w zasięgu możliwości
i co wydaje mi się najsensowniejsze. Przeważnie zresztą rodzice
nie mają zbyt wielkiego wyboru, muszą brać, co im się trafia i
cieszyć się, że cokolwiek mają. Jak widzicie, nie tryskam wiarą
i optymizmem. Nie wierzę, że nam się na pewno uda pokonać autyzm.
Owszem 2 lata temu wierzyłam, chciałam wierzyć, teraz ślepa wiara
mi już nie wystarcza. Ale zrobimy wszystko, co będziemy w stanie.
Od 2 lat niczym innym nie żyję. Terapia Jędrka jest dla nas
najważniejsza, wokół tego układamy nasze życie. Cieszymy się,
że w tym roku udało nam się „zorganizować” tyle różnych
zajęć dla Jędrka, angażujemy się w nie cali, cieszymy z każdego
małego kroczku Jędrka. Czasem się tylko boję, na ile starczy nam
sił.
Zaczęłam
podczytywać blogi o autystycznych dzieciach. Mam smutne wrażenie,
że my rodzice dzieci z problemami chwytamy się wszystkiego, i
Cubały, i homeopatii, i bioenergoterapeutów, i znachorów, i
akupunktury, i dogo i hipoterapii, i... jakby wymyślili
myszoterapię, też byśmy próbowali. Nie mamy innego wyjścia.
Szkoda mi tych naszych zawiedzionych nadziei, ale z drugiej strony
czasem coś komuś pomaga, więc warto próbować. Nawet przelewania
jajka nad głową dziecka. Choć ja osobiście mam tak mało wiary w
różne takie praktyki, że trudno mi pomóc:( Może Ty, Jędrku, byś
w coś uwierzył?
Mama
Nie wiem co napisać, żeby Ciebie, Was, jakoś pocieszyć w tej sytuacji. Domyślam sie tylko jak ciężko Wam jest pod każdym względem. I emocjonalnym, uczuciowym (bo to przecież własne dziecko - istota za którą oddało by się życie) i finansowym, by móc stworzyć Jędrkowi jak najlepsze warunki do rozwoju... Ja jednak wierzę, że kiedyś uda sie stworzyć taką terapię, czy inny instrument, aby Jędruś otworzył się na świat. Wiem, że to moje pocieszanie jest jakieś takie nieporadne ale inaczej nie umiem. Mam nadzieję, że chociaż o milimetr zdołałam podnieść Was na duchu. Życzę powodzenia, bo wierzę w nie. A przypisywanie sobie, Droga Haniu, winy nie ma żadnych moim zdaniem podstaw. Buziaki!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Sardynko. Nawet nieporadne słowa pocieszenia są miłe:)
OdpowiedzUsuńI bardzo by mi było miło, gdybyś napisała mi na priva, kim jesteś. Miło by mi było Cię poznać.
Haniu nie obwiniaj się za chorobę synka bo to nic nie daje tylko pozbawia nas energii do walki z nią, wygoń te czarne głupie myśli i walcz o Jędrka tak jak ja walcze o mojego Krzysia(wiem że nie jest to proste)Powodzenia:)
OdpowiedzUsuń