Dziś
Jędruś obudził się o 3 w nocy. Nie wiem, czy obudził się bo się
obudził (jak to mu się zdarza, czy też dlatego, że śpiący na
drugim łóżku obok Piotrek zdarł przez pomyłkę z niego kołderkę
i się nią przykrył). Tak czy siak, Jędrek już niestety nie
zasnął. Zastanawiałam się, jak on przetrwa cały dzień, włącznie
z zajęciami o 18.00. Ale dał radę. Stwierdziłam, że jest
niezniszczalny:)
Rano w
przedszkolu okazało się, że poprzedniego dnia Jędruś skumplował
się z Grzesiem (lub raczej odwrotnie). Chodzili, przytulali się do
siebie, dawali sobie buzi itd. Grześ ma 2 młodszych braci i
traktuje Jędrka jak kolejnego młodszego braciszka. Bardzo to miłe.
Byłam w pozytywnym szoku widząc jak Jędrek się przytula do
drugiego obcego dziecka, jak się na niego patrzy, uśmiecha. Chyba
pierwszy raz coś takiego widziałam. Nie przypominam sobie aż
takich scen nawet z Piotrkiem. Oczywiście ta sielanka nie trwała
zbyt długo, po kilku minutach Jędrek miał dość i zaczął
uciekać wzrokiem i ciałem, ale to co zobaczyłam bardzo mnie
wzruszyło. Dziękuję Ci, mały Grzesiu! Nawet nie wiesz, i pewnie
nigdy nie będziesz wiedział, ile dobrego zrobiłeś.
Po
południu Jędruś dał się zbadać w przedszkolu panu ortopedzie.
Rozebrał się z innymi dziećmi grzecznie do majteczek i dał się
obejrzeć (nie protestował chyba nawet, nic nie słyszałam zza
drzwi). Nie zależało mi zbytnio na tym badaniu, jako, że na
gimnastykę korekcyjną i tak będzie chodził, a nic więcej nie
zrobię z jego „ustawieniem pięt lekko koślawym”, „wystawieniem
stóp lekko spłyconym” i „łopatkami nieznacznie odstającymi od
płaszczyzny pleców”. Bardziej byłam ciekawa, czy się
podporządkuje, czy weźmie udział w badaniu.
Potem
na basenie chłopcy się świetnie bawili, jak zawsze. Odwołuję
wszelkie nieprzychylne słowa (lekko złośliwe) jakie napisałam o
panu instruktorze po pierwszych zajęciach. Pan jest bardzo w
porządku. W ogóle te zajęcia ze stowarzyszenia START są super dla
nas. To jest to, co Jędrek lubi najbardziej.
A po
basenie chłopcy pojechali jeszcze na 18.oo na zajęcia z Weroniki,
jak to nazywamy. I o ile w tamtym tygodniu Andrzej twierdził, że
było dobrze, to tym razem było „dobrze do kwadratu”. Jędruś
robił wszystko, cieszył się, próbował sam naśladować
samochodzik, trzymał chustę do machania, nosił koc itp. itd. Aż
go panie chwaliły a i on wrócił bardzo zadowolony z zajęć.
Nasz
kochany dzielny chłopczyk, co zjada lukier z pączków, a mamie daje
dżem do wyjedzenia:)
Mama
chętnie bym pooglądała jakieś video z Jędrkiem w roli głównej;)
OdpowiedzUsuńDopiero zauważyłam przypadkiem ten komentarz-zamówienie. Przekażę mężowi, może coś z ty zrobi.
OdpowiedzUsuń