Weekend
był bardzo leniwy. Po tylu zajęciach w tygodniu, planie dnia dość
szczelnym, w weekend się, można powiedzieć, obijamy. W sobotę
rano chłopcy byli na basenie. Jędrek jak zwykle szczęśliwy w
wodzie. Na dodatek Andrzej zauważa jego postępy w pływaniu. Płynąc
zanurza głowę pod wodę, po chwili ją wynurza, robi oddech, i z
powrotem zanurza. Śmiejemy się, że niedługo będzie pływał
krytym kraulem. Poza tym ciągnął Andrzeja do skakania ze słupków,
ale niestety na tym basenie nie można tego robić, jest tam za
płytko.
Jako,
że ja wciąż chora chłopcy sami tez chodzili wczoraj i dziś na
spacer, rowerek i huśtawki. I było ok. A przecież jeszcze
niedawno, wyjście bez mamy, choćby i atrakcyjne, to była porażka.
Jędrek był niepocieszony. Teraz już mu mama nie jest niezbędna,
tata może być.
A ja
pracowałam z Jędrusiem w domu przy stoliku. Niestety artykulacja
sylab czy wyrazów z I nam nie idzie. Mówił je samodzielnie na
zajęciach w poniedziałek, ale nie opanował jeszcze na tyle by
powtórzyć w domu, a ja nie potrafię mu w tym pomóc. Chciałam
więc skupić się na tym, co możemy zrobić: mówić te sylaby,
które potrafi (z A), dokładać obrazki, podawać, pisać. I wczoraj
bardzo ładnie mi to robił. Dziś zresztą też, ale za pierwszym
razem ubolewał mocno nad tym, że nie może powiedzieć tych sylab z
I. Lamentował, a ja go pocieszałam, tłumacząc, że jeszcze się
nauczy.
Idę
spać bo dziś znowu była pobudka o 3.oo. Co prawda po jakiś dwóch
godzinach zasnął z powrotem, ale w międzyczasie, gdy nie mógł
zasnąć płakał, zawodził, nie dał się pocieszyć. Ciężko. Oby
dzisiejsza noc była lepsza.
A jak dzis Jędrus się czuje?:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję, całkiem nieźle:) Zaraz o tym napiszę.
OdpowiedzUsuń