Hanię zmogła jakaś grypa. Faceci w naszym domu starają się radzić sobie dzielnie, choć też każdemu z nas coś tam dolega. Wczoraj były pierwsze zajęcia metodą Weroniki Sherborne w naszym białostockim KTA. W grupie jest 8 dzieci, jedna rodzynka (Julia) i 7 facetów których część już znamy z poprzedniego roku. W porównaniu do poprzedich edycji to zachowanie i uczestnictwo Jędrka jest o wiele lepsze. Zaakceptował zasady, stara się usiedzieć spokojnie kiedy trzeba, daje się wymasować i bardziej zwraca uwagę na to co się dzieje wokół. Tylko jeszcze zabawy z piłką jakoś go nie ciągną zupełnie i troszke mało samodzielny jest. Ale jak to z Jędrkiem, wszystko trzeba wyćwiczyć. To że Jędrek jest taki ułożony i spokojny to pewnie częściowo też dzieki basenowi, który jest dwie godziny wcześniej. Tam się wyskacze to już go na późniejszych zajęciach tak nie nosi :)
Wieczór upłynął nam (Hani i mi) na obdzwanianiu terapeutów i przekładaniu terminów, bo kolejne zajęcia, które mamy mieć w KTA rozbiły nam dotychczasową koncepcję planu tygodnia. Jakoś to mam nadzieję poupychamy.
- w zastępstwie redaktora głównego - tata
Tak to jest. Mama w jednym pokoju w łóżku z laptopem, tata w drugim pokoju. Nagle słyszę śmiech męża i komentarz: No uprzedziłaś mnie z notatką. On chciał wyręczyć chorą żonę, a ja myślałam, że pracuje i nie ma czasu na notatki. No więc niech już zostaną obie bo obie ładne;)
OdpowiedzUsuńA poza tym to żadna tam grypa. Bo mi zaraz ktoś świńską będzie imputował. Przeziębiona jestem i tyle.
OdpowiedzUsuń