Jędrek wczoraj miał dzień pełen wrażeń. Po przedszkolu i obiedzie byliśmy na basenie. Już wychodząc z domu na same słowo „basen” Jędrek z uśmiechem zbiegał po schodach. Teraz trzymany za rękę to prawie już zbiega, a jeszcze rok temu zaplanowanie sekwencji ruchów przy chodzeniu po schodach nie było dla niego takie proste. Ale cóż... ćwiczymy i to :)
Na basenie Jędras jak się mu powiedziało, to sam ściągnął sobie sandałki, skarpety i włożył to do worka. Było sporo dzieci na brodziku (chyba 6 lub 7) co łącznie z opiekunem każdego z dzieci oraz dwójką terapeutów tworzy już niezły tłok. Jędrkowi tłum i zamieszanie bynajmniej nie przeszkadzało, a wręcz odwrotnie, martwiłem się trochę, że nie uważa na innych skacząc se w wodzie i zbierając kolorowe gumowe piłeczki. Chcąc go uwolnić od jego „zapędów kolekcjonerskich” wyciągnąłem go na duży basen i tak trochę mimochodem zostało mi w ręku... małe zielono-żółte UFO. Trzymałem więc UFO w dłoni płynąć przy Jędrku a on je gonił opięty wokół brzuszka „makaronem” (makaron to ok.1,5m długości pałąk z pianki dający się wyginać). Ogólnie to sposób przemieszczania się Jędrka w wodzie przypomina styl zwany pieskiem. Był tak zajęty tymi wyścigami, że zrobiliśmy chyba z 6 długości basenu w międzyczasie próbując nawet wydychania powietrza pod wodą (tu przydała się nowa umiejętność dmuchania wyćwiczona w Warszawie z „naszą” Asią) i z próbami wyprostowania Jędrkowi nóg w kolanach, które za bardzo zgina (wg Pana instruktora). Trochę to jest na zasadzie, że ja go łapię i prostuję mu nogi a on jak chce „przeżyć” to niech się stara :)
Po basenie wręczyłem Jędrkowi suszarkę, mówiąc że sam musi sobie głowę wysuszyć i... o dziwo grzecznie wziął ją w dłonie i chwilę się starał zaakceptować dmuchające na niego ciepłe powietrze.
Potem pojechaliśmy szybko na drugi koniec miasta na zajęcia z wczesnego wspomagania. Wczoraj były zajęcia z integracji sensorycznej. Mimo tego, że Jędrek widział panią od integracji dopiero drugi raz w życiu zaakceptował wspólną zabawę i dał się nawet namówić na zabawy nieznane mu wcześniej. Po każdej zabawie nie obyło się jednak bez tego, żeby z impetem nie wskoczyć do basenu pełnego piłeczek. Z nowych rzeczy, które „odkrył” to to, że walcowanie po nogach i brzuszku lub plecach jest całkiem przyjemne i sam za rękę potem panią ciągnął kładąc się na materacu obok wielkiego walka. Szkoda, że nie wyrwało mu się przy tym słowo: „Jeszcze!”, ale na to mamy nadzieję też przyjdzie pora. Po 2 godzinach różnych atrakcji wróciliśmy do domu i Jędrek prawie padł zaraz po 20 zmęczony. Nie wiem co mu się śniło, ale śnił sobie spokojnie do rana nie budząc się w nocy
Relacjonował: Tata
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
oooooooooooo gratuluję Tacie ciekawej notki:)
OdpowiedzUsuńdziękuję
OdpowiedzUsuń