W środę dla odmiany Jędrek nie chciał wyjść z
babcią na spacer. Niby wyszedł z domu, ale na dole pod klatką się
zawrócił. Może czuł jakiś niepokój, po raz kolejny był bez
mamy. Ale na konikach jeździł dzielnie i bez mamy i bez taty (tata
czekał w pobliżu).
W czwartek - piątek zajęcia w Warszawie. Jędrek
uczył się dmuchać i zakończyło się to pełnym sukcesem. W
czwartek miał 2 zajęcia, na zmianę z małą Dianą, która tego
dnia też się uczyła dmuchać. Gdy wychodziłam po pierwszych
zajęciach, a Diana przyszła na swoje kolejne (ostatnie) zajęcia,
wzięła sama flet i zaczęła sobie w niego dmuchać. Patrzyłam
pełna podziwu. Gdy przyszłam pod koniec drugich zajęć Jędrka
(zazwyczaj jestem razem z Jędrkiem na zajęciach,ale tym razem
zdecydowaliśmy, żebym sobie poszła) mój Jędrek też już
dmuchał: we flet, w harmonijkę, na świeczkę, ale nie było to
jeszcze tak swobodne, niewymuszone. Zaczęłam rozmawiać z Asią,
pytać czy Diana dopiero dziś nauczyła się dmuchać, bo przecież
tak swobodnie, sama z siebie w ten flet dmuchała. I gdy tak
rozmawiałyśmy Jędruś sam z siebie wziął swoją harmonijkę i w
nią dmuchnął, a potem robił to wielokrotnie, dawał też Asi do
dmuchania. Sam z siebie. Tak to od przedwczoraj mamy grajka! Dmucha w
harmonijkę, flet, gwizdek (sam z siebie! ale i na prośbę), dmucha
na mnie, gdy go poproszę. Najgorsze są świeczki, chyba się boi
ognia. Ale trochę go przymuszam. Gdy chciał dziś sok, musiał
zdmuchnąć świeczkę. I zdmuchiwał. A zasnął z harmonijką w
dłoni:) Dostał ją od swojej chrzestnej mamy. I widziałam, że mu
się podobała, ale nie potrafił dmuchać. Nawet próbował, gdy mu
pokazywałam, ale nie wychodziło. Ale wiedziałam, że skoro próbuje
(co u niego nie jest naturalne), to znaczy, że bardzo chce. No i
dzięki Asi udało się. Asia jest wielka, chylę przed nią czoło.
To nasz jedyny terapeuta, który nie mówi nam: „Próbujcie”,
tylko który sam próbuje i na dodatek kończy się to sukcesem (tak
jak jakiś czas temu Asia nauczyła Jędrka pić przez słomkę!).
Gdy mówię o tym komuś, kto się nie zetknął z takim problemem,
mam wrażenie, że jest zaskoczony, że ja o takim czymś mówię.
Ludzie zdrowych dzieci nie wyobrażają sobie, jak niesamowitą i
trudną umiejętnością jest np. dmuchanie. Jest ono potrzebne
choćby do wymawiania pewnych dźwięków. Tym razem Jędrek np.
ćwiczył SZA-SZO itd. Niesamodzielnie oczywiście, za pomocą MTG,
ale gdyby nie umiał dmuchać nie dałoby rady i tak.
Poza tym Jędrek siedział u Asi w samych skarpetach
(przypominam że u Jędrka musi być komplet albo skarpety i buty,
albo nic). Siedział całe zajęcia i nawet nie próbował zdejmować.
Wiem, że to się nie przełoży na Fikoland czy dom, że będę
musiała z nim sama przejść przeprawę, ale może jak tak parę
razy posiedzi u Asi, to będzie łatwiej. Mnie nie przeszkadza to, że
on w domu chodzi w ten sposób, bo sama tak chodzę latem. Ale już
zimą jest trochę problem. Albo w takim Fikolandzie.
To był bardzo udany wyjazd. Byłam zachwycona nie
tylko tym dmuchaniem, ale i bardzo zadowolona z rozmów z Asią.
Wyjaśniłyśmy sobie to i owo, poczułam się lepiej (nawet
świetnie). Fakt, że już w domu sobie pewne rzeczy przemyślałam,
poukładałam. Ta metoda pracy nie jest łatwa dla rodzica; dziecko
często płacze na zajęciach, awanturuje się, rodzicowi ciężko to
znieść emocjonalnie. Tym gorzej, im bardziej udaje, że tak nie
jest. Wymieniłam maile z pewną mamą (macham do niej łapką!:),
dowiedziałam się, że jej też jest ciężko emocjonalnie znosić
płacz czy bunt swojego dziecka i .. poczułam się lepiej. Że nie
ja jedna taka nadwrażliwa. Stwierdziłam, że to jest po prostu
naturalne i że ja mam do tego prawo. A jak już o tym wiem, to
mogłam się zastanowić co z tym zrobić. Jedną z metod jest
wyjście z zajęć na ten najtrudniejszy czas żmudnych ćwiczeń. A
że do Asi mam zaufanie, to i tak zrobiłam. Jędrek nie czuł moich
emocji i też lepiej funkcjonował. Nawet nie mukał swoim zwyczajem,
tylko … sapał (czyli wyłączył głos do protestu, uważam, że
to postęp w dobrą stronę).
Uważam, że Asia jest naprawdę dobrym terapeutą. Są
na pewno terapeuci znający się lepiej od niej na pewnych sprawach,
są na pewno z większym doświadczeniem, ale mało jest terapeutów
tak kreatywnych jak ona, tak otwartych na próbowanie, a z drugiej
strony tak silnych i niepoddających się buntowi dziecka. I na
dodatek jest doskonałą terapeutką również rodzica.
Z innych pozytywów, odkryliśmy super plac zabaw i w
przerwie między zajęciami, albo po zajęciach tam chodziliśmy.
Najlepszy plac zabaw jaki widzieliśmy, mnóstwo przeróżnych
zabawek, huśtawek, drabinek itd. Lepsze jak Fikoland i za darmo.
Tyle, że uzależnione od pogody. Postanowiliśmy jeździć wcześniej
by Jędrek mógł się pobawić przed zajęciami ( we wrześniu mamy
mieć zajęcia w poniedziałki i piątki wieczorem po 2 godziny).
Wczoraj byliśmy też na basenie w Zambrowie całą
rodzinką. Jędrek po raz pierwszy z nieznanych mi powodów nie
chciał wyjść z szatni i wejść do wody. Ale jak już go
zaciągnęłam, to bawił się świetnie. Odrobinę na dużym basenie
(dzielnie płynął z makaronem, uśmiechając się), i w jacuzzi, i
na małym basenie, gdzie baraszkował z tatą i Piotrkiem (naprawdę
fajnie się bawili, Jędrek nie unikał zabawy i kontaktu, cieszył
się). Od września jesteśmy zapisani na darmowy basen 3 razy w
tygodniu ze Stowarzyszenia START. Tylko nie wiem, czy będziemy mogli
choć czasem chodzić całą rodziną. No i nie wiem, jak Jędrkowi
się spodoba nowy basen, nowe miejsce, jakieś reguły inne itd.
Nastawiam się, że na początku może być problem. Ale wierzę w
Jędrka i … Andrzeja. Tata jest niezrównany do tego typu zajęć.
Dziś chłopaki byli na konikach i pani Maria ich
pochwaliła, że przyjechali jako jedyni zapisani dziś na
hipoterapię (inni się chyba deszczu wystraszyli, choć tam jest
zadaszony ring).
Musimy sobie ułożyć zajęcia na nowy rok szkolny.
Sporo tego będzie, ale jestem pełna optymizmu, że damy radę, że
wszystko to będzie nas pchało do przodu. I na dodatek będzie radośnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz